pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kreocentrum) znacznie go niepokoił. Nie była dla
niego ucieszną istotą, lecz prawie osobą.
Czy godzi się manipulować osobą? Wmawiał sobie,
\e jej pochodzenie nie zostało w pełni dowiedzione, a
ju\ w \adnym wypadku nie była Chemem pełnej
krwi. Poza tym nie poddano jej procesowi
unieśmiertelnienia (w przeciwnym razie nie byłaby
taka wysoka) ani nie zapisano w \adnym rejestrze
uniwersum, ale...
Jej nieustanna krzątanina zaczęła go denerwować.
Oczywiście, robiła to, aby go zezłościć, by zbadać,
gdzie są granice jego cierpliwości. Tylko co z tego?
- Jesteś na mnie wściekła - powiedział. - Czemu?
Przecie\ ka\de twe \yczenie spełniałem, ka\da twa
zachcianka była zaspokojona...
Zamiast odpowiedzieć, podeszła do pantovivoru,
poło\yła rękę na desce rozdzielczej, zawahała się, po
czym wykonała pół obrotu.
- Chciałabym, abyś mógł umrzeć. Chcę, \ebyś umarł.
Choć manipulator ciągle pracował na pełnych
obrotach, gdzieś w głębi duszy czuła bezgraniczną
nienawiść. Bez kojącego wpływu maszyny
prawdopodobnie natychmiast rzuciłaby się na swego
dręczyciela i połamała paznokcie na jego odpornej
skórze. Jej głos brzmiał jednak tak spokojnie i
trzezwo, \e słowa dawno ju\ przebrzmiały, zanim
Kelexel zdołał uchwycić ich znaczenie.
Zmierć! śyczyła mu śmierci! Był zupełnie
skonsternowany. Có\ za potworne myśli rodziły się
w jej głowie!
- Jestem Chemem - rzekł. - Jak śmiesz mówić coś
podobnego do Chema!
- Oczywiście nie wiesz, co mam na myśli? - zakpiła.
- Byłem w stosunku do ciebie przyjazny i
wielkoduszny - powiedział. - Mogłaś przebywać w
moim towarzystwie. Czy to jest wdzięczność?
- Prawie ci współczuję - stwierdziła oschle.
Kelexel przełknął ślinę. Współczucie? Jej reakcje
były zupełnie niezrozumiałe. Spojrzał na palce i
zauwa\ył, \e jego paznokcie zmieniły barwę. Skutek
wzmo\onej aktywności seksualnej i znak
ostrzegawczy. Rozmna\ając się uruchomił zegar
biologiczny. Ciało stawiało twarde warunki:
domagało się kuracji odmładzającej i to
natychmiast.
Dlaczego z tym zwlekam? - spytał samego siebie.
Nagle poczuł przypływ dumy - tak, był odwa\ny. Ju\
dawno przekroczył punkt, gdy inni Chemowie biegli
ile sił w nogach do aparatów odmładzających.
Jeszcze trochę, a celowo zaniedba kuracji. Igrał z
myślami o śmierci, bawił się swymi uczuciami. Ci
wszyscy wokół to tchórze! Był prawie śmiertelny, a
to stworzenie tutaj złościło się na niego. W ogóle nic
z tego nie rozumiała. Jak to mo\liwe?
Obudziło się w nim współczucie dla samego siebie.
Czy ktokolwiek mógłby to zrozumieć? A jeśli tak, to
kto? Inni Chemowie zapewne uwa\ali za oczywiste
przeprowadzanie kuracji odmładzającej w
momencie, gdy organizm gwałtownie się jej domagał.
Nikt nic nie rozumiał.
Kelexel był skłonny zwierzyć się Ruth ze stanu swego
ducha, lecz usłyszawszy jej słowa, powstrzymał się.
śyczyła mu śmierci.
- Jakby ci to pokazać? - rzekła pochylając się przed
deską rozdzielczą pantovivoru. Przycisnęła kilka
guzików.
Ta wstrętna maszyna, produkt zwyrodniałych
Chemów, nabrała dla niej powa\nego znaczenia.
Chciała pokazać Kelexelowi, dlaczego go nienawidzi.
- Spójrz tutaj.
Na scenie pantovivoru pojawiło się długie
pomieszczenie. Jeden koniec sali zajmowało
podwy\szenie ze stołem sędziowskim, ni\ej, po obu
stronach, stało kilka innych stołów z krzesłami, a z
tyłu ciągnęły się dwa rzędy ławek, oddzielone
drewnianą barierą - najwidoczniej miejsce dla
publiczności. Zciany wyło\one ciemną okładziną
rozdzielały kolumny, imitujące styl koryncki.
Między nimi, po obu stronach znajdowały się wysoko
sklepione, du\e okna.
Podczas gdy miejsca dla publiczności zapełniali
niespokojni, spięci w oczekiwaniu tubylcy, po drugiej
stronie bariery siedziało dwunastu ludzi. Ich miny i
pozy uzewnętrzniały ró\ne stopnie znudzenia. Przy
podwy\szonym stole siedział tęgi łysy mę\czyzna w
czarnej todze, a wpadające przez okna promienie
słoneczne odbijały się na jego wysokim czole.
Wśród tubylców zajmujących miejsca poni\ej stołu
sędziowskiego Kelexel rozpoznał paru znajomych.
Potę\na sylwetka Joego Murpheya zdominowała
pierwszy plan. Obok niego ujrzał Bondellego,
adwokata, którego widział ju\ na jednej z projekcji
pantovivoru. Nieco z tyłu siedzieli dwaj szamani:
Whelye i Thurlow.
Ten ostatni wzbudził jego zainteresowanie. Dlaczego
Ruth wybrała scenę, przedstawiającą tubylczego
zaklinacza duchów? Czy\by naprawdę onegdaj
miała zamiar spółkować z tą kreaturą?
- To sędzia Grimm - wyjaśniła Ruth, wskazując
mę\czyznę w czarnej todze. - Z jego córką chodziłam
do szkoły, bywałam zapraszana do ich domu.
Kelexel usłyszał w jej głosie pewną troskę i pomyślał
o mo\liwości ustawienia manipulatora na wy\sze
obroty. Postanowił jednak zostawić tak jak było.
Interesowało go, jaki cel przyświecał Ruth i całemu
temu przedstawieniu. Jakie motywy nią kierowały?
- Mę\czyzna z laską, ten po lewej stronie to Paret,
prokurator okręgowy - wyjaśniała dalej. - Jego \ona
i moja matka nale\ały do tego samego klubu
działkowiczów.
Kelexel uwa\nie przyjrzał się wskazanemu
tubylcowi. Mę\czyzna sprawiał wra\enie człowieka
solidnego, zdecydowanego. Szpakowate włosy
przykrywały kwadratową czaszkę z szerokim czołem
i twardym podbródkiem. Usta stanowiły jakby
zmysłową wariację z prostym, kształtnym nosem.
Krzaczaste brwi wisiały nad niebieskimi oczami
niczym jaskółcze gniazda. Raz po raz dotykał główki
z kości słoniowej opartej o krzesło laski.
W tym pomieszczeniu działo się coś wa\nego. Tak
mu się przynajmniej wydawało. Gdy Ruth włączyła
fonię, usłyszał pokasływania i szmer publiczności.
Kelexel wstał i podszedł do fotela, gdzie siedziała
kobieta. Przystanął, poło\ył dłoń na poręcz i
zapatrzył się na scenę.
Jego uwagę przykuł Thurlow. Spoglądający przez
ciemne okulary szaman mógł zafascynować nawet
Chema. Psycholog opuścił ławkę, po czym skierował
się w stronę stojącego przed stołem sędziowskim
krzesła. Po krótkim religijnym obrzędzie, mającym
coś wspólnego z umiłowaniem prawdy, Thurlow
usiadł, a Bondelli stanął za nim.
Od tego mę\czyzny płynęło uczucie głębokiego
niezadowolenia, pewnego dyskomfortu duchowego.
Starannie unikał spoglądania w określonym
kierunku. Kelexel uświadomił sobie, \e Thurlow po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksFrank & Brian Herbert Man of two worldsFrank Herbert Children of the MindFrank Herbert The Heaven MakersFrank Herbert The White PlagueHerbert, Frank SoulCatcherAshe, Ellen Love Not ForgottenNorton_Andre_ _Gwiezdne_bezdrozaDragotin Kette PesmiLeiber, Fritz Los Cerebros PlateadosBots, Dennis Hotel 13 01 Das Abenteuer beginnt
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • annkula.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com