pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podłodze, zapomniane, lecz dość niedbale zamurowane drzwi albo jakieś sekretne przejście.
A może przechodzień, który przez przypadek usłyszy szmer naszych rozmów i zechce zbadać
jego zródło? Jedyne, co nam pozostało, to chyba modlić się o cud. Ale nie do Martyna. Nigdy
nie postrzegaliśmy go jako Boga, chociaż było mu doń znacznie bliżej niż nam.
Tak więc siedzieliśmy, czekając na rozwój wypadków  dokładnie tak jak
przewidywał jego plan.
ROZDZIAA 8
Nikt nie chciał pierwszy sięgnąć po jedzenie. Dzień mijał niespiesznie, a oni siedzieli,
czując, jak przez ich jelita pełznie powoli dotkliwe uczucie głodu. %7ładne nie miało chęci o
tym mówić. Drzwi pozostawały zamknięte, a z zewnątrz nie dochodził żaden głos. Wydawało
się, że jakaś tajemnicza siła zmiotła z powierzchni ziemi wszystko oprócz tej piwnicy. Gdy
nadszedł wieczór, zgasili światło i zaczęli układać się do snu.
Mike długo nie mógł zmrużyć oka. Utkwiwszy wzrok we wszechogarniającej
ciemności Bunkra, rozpatrywał wszelkie możliwe warianty rozwoju wydarzeń. Wiedząc, że
reszta grupy robi prawdopodobnie to samo, zastanawiał się, czy osiągnie coś tymi
rozważaniami. Najlepiej byłoby zapaść w sen do czasu, aż ktoś ich znajdzie; pogrążyć się w
bezpiecznej nieświadomości, jednocześnie oszczędzając siły na to, co może ich jeszcze
czekać.
Był względnie wczesny wieczór, słońce pewnie jeszcze rzucało krwawą poświatę na
mknące w zmierzchu resztki dnia. Mike rozejrzał się, próbując zlokalizować jedyną gwiazdę
Bunkra. Znalazł ją tam gdzie zwykle. Zanim odpłynął w końcu w sen, wydało mu się, że
punkcik przyćmionego światła mrugnął do niego, jakby rozbawiony wyjątkowo śmiesznym
dowcipem.
Pamiętam tamtą noc, jakby to było wczoraj  przerażenie potrafi rozjaśnić myśli i
wyostrzyć zmysły. Nie miałam pojęcia, co robić. Nie mogłam uwierzyć, że zabrnęłam w
historię z Bunkrem tak daleko, iż nie było już odwrotu. Do tej pory zawsze sama
odpowiadałam za to, co robię. Musiałam być nieodmiennie rozsądna i przezorna, myśleć o
przyszłości i dbać o własne sprawy. A jednak jestem tu, padłszy ofiarą tak niedorzecznego
planu, że powinnam go była przejrzeć już na pierwszy rzut oka. Nie mogłam sobie tego
darować. Zawsze uważałam się za ostatnią osobę, która lekceważąc zdrowy rozsądek, dałaby
się porwać choćby nie wiem jak charyzmatycznemu przywódcy. Ale tak właśnie się stało.
Kiedy wracając myślą do tamtych chwil, uświadamiam sobie, że nie tylko ja, ale i cała szkoła
dała się uwieść czarowi Martyna, do pewnego stopnia rozumiem, dlaczego stało się to, co się
stało. Zrozumieć to wszakże nie to samo, co wybaczyć.
Nie ma chyba nic gorszego niż ponoszenie konsekwencji własnego braku wyobrazni.
Im dłużej analizowałam nasze położenie, tym wyrazniej docierało do mnie, że Bunkier został
zaplanowany z bezwzględną precyzją i że w planie Martyna nie ma żadnych niedociągnięć, a
my znalezliśmy się w potrzasku. Przytłoczona beznadziejnością sytuacji poczułam się nagle
szalenie samotna.
Było jeszcze bardzo wcześnie, kiedy coś wyrwało Mike a z niespokojnego snu. Przez
krótką chwilę nieomal uwierzył, że znajduje się gdzie indziej, z dala od koszmaru, w który
zaczął się obracać eksperyment Martyna. Ale twarda podłoga piwnicy i nieprzenikniona,
ogłupiająca wzrok ciemność zmusiły go do konfrontacji z prawdą o tym, gdzie jest i w co się
wpakował. Wstał powolutku i starając się nikogo nie obudzić, podreptał w kierunku toalety.
Opierając kolana o zimny brzeg muszli klozetowej, oddał mocz.
 Mike?
Z wrażenia aż podskoczył. Czyjś szept za plecami nie był czymś, czego by się tu
spodziewał. Podciągnąwszy pospiesznie bokserki, odwrócił się. Korytarzyk prowadzący do
toalety był nadal pogrążony w zupełnych ciemnościach.
 Kto tu jest?
 To ja, Liz, przepraszam.
 Chryste, ale mnie przestraszyłaś.
 Wiem. Nie spuszczaj wody, dobrze?
 W porządku  szepnął Mike.  Obudziłem cię?
 Niezupełnie. Miałam wiele spraw do przemyślenia.
 To akurat zauważyłem.
Rozległo się suche kliknięcie i latarka Liz rzuciła na podłogę plamę żółtego światła.
Dziewczyna wyglądała na zmęczoną. Zmierzwione włosy opadały jej niesfornymi pasmami
na ramiona. Zauważywszy, że Liz trzyma pod pachą pustą butelkę po lemoniadzie, Mike o
mało nie wybuchnął śmiechem.
 Po co ci ta butelka? Planowałaś nocną imprezkę?
 Chodzmy stąd, dobrze? Wolałabym nikogo nie budzić, a chcę z tobą pogadać.  Liz
skierowała światło latarki ku niewielkiemu pomieszczeniu po drugiej stronie toalety.
 Okej.
Jedno po drugim weszli do pustego pokoiku i nieco zakłopotani usiedli naprzeciw
siebie.
 Prawie się już wyładowała. Szkoda, że nie zabrałam zapasowych baterii.  Liz
położyła latarkę na podłodze. Trójkąt bladego światła wydobywał z mroku długie szczeliny
pomiędzy kaflami.  Nie tylko o tym powinnam była zresztą pomyśleć.
 Jak sądzisz, co z nami będzie?  odezwał się Mike.
 Miałam nadzieję, że ty mi powiesz. Geoff zaczyna powoli kapować, co się dzieje, i
myślę, że do Frankie też to wkrótce dotrze. Ale on już się poddał, a Frankie...  Liz się
zawahała.  Z Frankie nie będzie raczej pożytku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksGuy N. Smith Sabat 1 The Graveyard VulturesGuy N. Smith SnakesAlan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)Barry Sadler Casca 03 The War LordHesse Hermann Wilk stepowyJozef Flawiusz Autobiografia(1)Vladimir Belayev The Old Fortress 3 The Town By The SeaMcArthur Fiona Harlequin Medical 486 Szcz晜›liwe zakośÂ„czenieJames Axler Deathlands 019 Deep EmpireSaga o Ludziach Lodu 36 Magiczny ksi晜źyc
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mediatorka.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com