[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewczyna pozostanie na twojej głowie. Będziesz za nią osobiście odpowiedzialny. Mam wystarczająco dużo kłopotów z Hiszpanami. Do diabła, otrzymał rozkaz. Jest uziemiony na amen. - A gdzie ona się w ogóle podziewa? - zapytał Bonifacio. - Kazałem ją zamknąć w szopie koło magazynu - odparł Sam. Nagle ktoś głośno zastukał do drzwi i do środka wszedł adiutant Bonifacia. Stanął na baczność, zasalutował dowódcy, potem Samowi, a w końcu oznajmił: - Kobieta uciekła. Potrzebowali zaledwie dziesięciu minut, aby ją odnalezć. Potem pięciu ludzi przez pół godziny próbowało wyciągnąć ją w całości ze zwojów drutu kolczastego. Mieli tylko jedną pochodnię, co jeszcze bardziej utrudniało pracę. Sam zamknął wieczko od zegarka i wsadził go do kieszeni koszuli. Pochylił się, chwycił ze zniecierpliwieniem wbitą w ziemię pochodnię i uniósł ją wyżej, aby poprawić widoczność. Oparł się jedną nogą o worki Z piaskiem, ustawione w stertach po pięć na obrzeżach obozu, i zrezygnowany przyglądał się całej operacji. Prawdopodobnie Lollie próbowała przeczolgać się przez zwoje drutu, ustawione jako zapora przeciw napastnikom. Gdy ją odnalezli, wyglądała jak różowa larwa owinięta kolczastym kokonem. Wydawało się, że kolce zaczepiły się we wszystkich możliwych miejscach o jej suknię i włosy, a reszta drutu wiła się poskręcana wokół nóg i rąk. W prawej dłoni trzymała żelazny łom. Jeden rzut oka na dziewczynę upewnił go w przekonaniu, że za żadne skarby świata nie pójdzie z nią znowu przez dżunglę. Jeśli już ma ją odtransportować, zrobi to normalną górską drogą, gdzie wsadzi ją do wozu ciągniętego przez bawoły i pojedzie do Manili albo w inne miejsce według uznania jej szanownego tatusia, Nie martwiło go nawet, że prawdopodobnie będą musieli przebrać się za wieśniaków, tubylców czy Hiszpanów. Na pewno jednak nie wejdzie z nią ponownie do dżungli, co to, to nie! 189 %7łołnierze skończyli przecinać resztki drutu, a jeden z nich wyjął lom z ręki dziewczyny. Sam był mu za to wdzięczny. Miał dziwne przeczucie, że przy pierwszej okazji Lollie użyłaby go przeciwko niemu. Mężczyzni postawili ją wreszcie na nogi. Uśmiechali się przy tym. rozmawiając między sobą w narzeczu tagalog. Dziewczyna pokręciła głową i chwiejąc się nieco, przyglądała się im przez chwilę. Najwyrazniej nie doszła jeszcze do siebie i wyglądała na lekko przestraszoną. %7łołnierze nadal uśmiechali się przyjaznie i Sam ujrzał, że dziewczyna powoli się odpręża. Naturalnie nie miała najmniejszego pojęcia, skąd brał się ich dobry humor. Nazywali ją lasing paru-paro, czyli pijany motyl. Nie ulegało wątpliwości, że to określenie pasuje do niej jak ulał. Z potarganych jasnych włosów wystawały podobne do czułków owada kawałki drutu. Cala suknia była zaplątana w dłuższe, wychodzące na wszystkie strony odcinki, co sprawiało, że materiał zwisał na niej smętnie niczym różowe, połamane skrzydła. W pierwszym odruchu chciał jej powiedzieć, jak żałośnie wygląda, ale zaraz wyobraził sobie jej reakcję. Cokolwiek by jej Strona 114 Barnett Jill - Cukiereczek teraz mówił, wyda się jej przesiąknięte sarkazmem i złośliwością. Od razu się wścieknie. Wtedy na pewno ani jemu. ani dowódcy nic uda się przekonać dziewczyny, że nie żądają za nią okupu, a tylko pragną odstawić cało do ojca. Lollie tymczasem próbowała zrobić krok do przodu i ponownie się zachwiała. Sam ruszył w jej stronę i wyciągnął rękę, aby ją podtrzymać, lecz dziewczyna odskoczyła jak oparzona i smagnęła go wzrokiem. - Nie dotykaj mnie! Jankes i Andres wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Andres potajemnie wskazał palcem na siebie, dając do zrozumienia, że może to on powinien spróbować. Sam czekał i obserwował. Dowódca wystąpił krok naprzód i skłonił się przed Eulalią, prawic zamiatając kapeluszem ziemię. - Panno LaRue, nazywam się Andres Bonifacio - uśmiechnął się i wyprostował. - Tak mi przykro, że została pani... że nasze 190 prymitywne warunki sprawiły pani tyle niedogodności. - Pokazał ręką na drewniane zapory, okopy, worki z piaskiem i zwoje drutu kolczastego, ledwo widoczne przy palącej się pochodni. Eulalia potrząsnęła suknią i wypadło z niej kiłka kawałków drutu. Odbiły się o ziemię i rozwinęły jak struny od gitary. - Ja myślę. Spodziewam się, że potrzebujecie tych wszystkich... zapór dla zatrzymania swoich zakładników. - Machnęła ręką i niebacznie zahaczyła o kolejny kawałek drutu, który zaplątał się jej we włosy. Pociągnęła go t z grymasem na twarzy przyjrzała się wyrwanym kosmykom, tkwiącym w metalowych kolcach. - Zakładników? - Andres zesztywniał. - Nic rozumiem. - Spojrzał na Lollie z przerażeniem na twarzy. Dobra robota, Bonifacio. Jak na mój gust. lekko przesadzone, ale mimo to niezle. Sam uśmiechnął się. - Tylko dlatego, że jestem kobietą, nie musicie traktować mnie, jakbym była skończoną idiotką. Dobrze słyszałam, co zamierza ten łajdak - odparła i rzuciła drut za siebie. Spojrzała z pogardą na Sama, podniosła oskarżycielsko palec i pomachała mu przed nosem. - Nie rozumiem, o co chodzi. - Sam uśmiechał się przepraszjąco, Ani przez chwilę nie odrywał od niej wzroku. Wysunęła podbródek zupełnie jak osioł na sekundę przed kopnięciem. - Powiedziałeś swojemu przyjacielowi, że zamierzasz dostać za mnie zapłatę. Gdy spytał, ile, odparłeś, że zależy to od niego - z tymi słowy skierowała palec w stronę Bonifacia. Andrćs zaśmiał się i pokiwał głową, jakby cała sprawa była kiepskim żartem. Sam dołączył do niego. Wyprostowała ramiona i uniosła z oburzeniem głowę. Miała ochotę ich uderzyć. Jankes wyczytał to z jej lodowatych oczach. - Nastąpiła wielka pomyłka, panno LaRue. Sam miał na myśli nagrodę za dostarczenie pani całej i zdrowej do obozu - uśmiechnął się Andres. Przyjrzała się obu mężczyznom z tą samą ostrożnością w oczach, jaką Czerwony Kapturek musiał patrzeć na wilka, leżącego " w łóżku babci. Sam i Andrćs znowu wymienili chytre spojrzenia. 191 Strona 115 Barnett Jill - Cukiereczek - Jesteśmy w bliskich stosunkach z rządem USA - tłumaczył jej Andrćs. - Posłałem już pani ojcu wiadomość", że dzięki Samowi przybyła pani bez szwanku na miejsce i że przywieziemy panią do Manili, gdy tylko będziemy w stanie zapewnić jej bezpieczny powrót. Dziewczyna zamilkła, następnie przesunęła wzrok z twarzy dowódcy na Sama. Mężczyzna uśmiechnął się lak niewinnie, jak tylko potrafi
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJennifer Roberson Sword Dancer 6 Sword swornGuy N. Smith Sabat 1 The Graveyard VulturesLaumer, Keith A Plague of DemonsDeaver Jeffery Manuskrypt ChopinaJack L. Chalker Dancing Gods 3 Vengance of the DanceDee Tenorio All of You (pdf)Berndorf, Jacques Eifel TrĤumeHerbert Frank WśÂadcy niebiosSamozwaniec Magdalena Krystyna i chśÂopyForester C.S. 5 Hornblower i jego okrćÂt 'Atropos'
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|