[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tam ma być sprzątnięty, woda nalana do zbiorników. Kontrola techniczna hamulców i oświetlenia. Naprawa wszystkich uszkodzeń. Na miejscu jest cała ekipa specjalistów. Potem podstawiają pociąg na Dworzec Główny. Brudy w wagonach, nawet kurz nie wytarty. Wody ani na lekarstwo. Tyle że w sypialnych naleją, bo konwojent przypilnuje, a nawet sam napełni zbiorniki. Uszkodzenia nie naprawione. Najprostsza rzecz: przepalone żarówki nie wymienione na nowe. Tak się odprawia pociąg międzynarodowy? Jakie my tam wystawiamy sobie świadectwo wobec cudzoziemców? Dopiero na dworcu na łapu capu naprawia się, co się tylko zdąży. Tak mnie to rozgniewało, że postanowiłem pojechać do Częstochowy i po drodze wszystko sprawdzić i naprawić. W biegu pociągu najlepiej złapać uszkodzenie. Na przykład gdy coś nie kontaktuje, na stacji można tego nie zauważyć, bo światło będzie się paliło. Dopiero kiedy pociąg jest w biegu i trzęsie, to przerywa dopływ prądu i światło gaśnie. W Częstochowie złapałem zaraz pociąg powrotny do Warszawy. - Z własnej inicjatywy pojechaliście pociągiem pośpiesznym? Nikt wam tego nie kazał? Ciekawe. - Ja, panie majorze, nie znoszę partaniny i brakoróbstwa. Jeżeli coś robię, to robię dobrze. Nie pilnuję z zegarkiem godzin pracy. - Bardzo ładnie z waszej strony - major sięgnął do kieszeni, wyjął paczkę papierosów i zapałki. Zapalił i zaciągnął się z przyjemnością palacza, który od kilku godzin nie miał papierosa w ustach. Schował przybory do palenia do kieszeni i powiedział zwracając się do elektrotechnika: - Jeżeli pan chce, panie Gałecki, może pan też zapalić. - Bardzo dziękuję - kolejarz wyjął z kieszeni paczkę Silesii i skorzystał z pozwolenia. - Nie lubię Silesii - zauważył major. - Jakoś mi nie smakują. Wolę Ekstra mocne albo Piasty . Ale Piasty trudno dostać i są dość drogie. - Ja przyzwyczaiłem się do Silesii . Dawniej paliłem Wrocławskie . Obaj mężczyzni, przesłuchujący i przesłuchiwany, zamienili jeszcze kilka uwag na temat papierosów, trudności z nabywaniem pewnych gatunków, które lepsze i zdrowsze - papierosy z filtrem czy bez filtra, czy dostaje się raka od papierosów, czy z waty zawartej w filtrach? Wreszcie major zauważył: - Wróćmy jednak do naszej sprawy. Co pan robił po wyjściu z ambulansu? - Poszedłem do wagonu sypialnego jadącego do Belgradu. To był chyba trzeci lub czwarty Wagon licząc od ambulansu. Wiedziałem, że tam również światło nawala. Stamtąd mnie właśnie wywołali alarmując, że uszkodzenie w ambulansie. Naprawiłem wszystko i poszedłem w stronę lokomotywy, do następnego wagonu. Tam wszystko było mniej więcej w porządku. Wymieniłem jedną żarówkę i znowu poszedłem dalej. - To był sypialny do Rzymu? - Nie. Do Rzymu, ale pierwsza i druga klasa. Wagon zagraniczny. Tam było wszystko w porządku. Przykręciłem niektóre śrubki, bo się trochę obluzowały. Zupełny drobiazg. A dopiero potem poszedłem do sypialnego. - Może pamięta pan, jaka to była wówczas stacja? - Kiedy pukałem, aby mi konwojent otworzył, to właśnie mijaliśmy Pruszków. - No dobrze! Co było dalej? - W sypialnym sprawdziłem wszystkie punkty świetlne. Pukałem do przedziałów. W jednym nie mogłem się porozumieć, bo jechał jakiś pan - cudzoziemiec, mówiący tylko po angielsku. Nie mógł zrozumieć, czego chcę. Nie chciał mnie wpuścić do przedziału, a właśnie tam nie paliła się żaróweczka przy lampce nad łóżkiem. W końcu na migi wytłumaczyłem mu, o co chodzi, i wymieniłem tę żarówkę. Cudzoziemiec podziękował mi i poczęstował amerykańskim papierosem. - Zapaliliście? - Nie. Na noc nie chciałem. Amerykańskie papierosy, jak na mój gust, są za mocne i mają za długie palenie. Podziękowałem więc i żeby gościa nie urazić, wziąłem papierosa i schowałem do kieszeni. Wypaliłem go dopiero na drugi dzień po obiedzie, w domu. - Długo byliście w wagonie sypialnym? - Dość długo. Zeszło z piętnaście, a może nawet ze dwadzieścia minut. Potem wyszedłem i przeszedłem na koniec pociągu. Pracowałem tam aż do samej Częstochowy. - Nie wysiadaliście w Koluszkach? Przecież pociąg stał tam dość długo. - Zauważyłem, że stoimy nieplanowo, ale się tym nie interesowałem. Kiedy człowiek ma pilną robotę, nie zwraca uwagi pa nic innego. A tam był cały wagon bez światła. Musiałem sprawdzić całą instalację. Długo zeszło mi z tym wagonem, że ledwie zdążyłem uporać się z tym do Częstochowy. A w Częstochowie miałem powrót - łapałem zakopiański pośpieszny i o szóstej rano byłem w Warszawie. W drodze trochę przekimałem w przedziale służbowym. - A do ambulansu nie zachodziliście? - Nie! - szybko odparł elektromonter. - Dlaczego? - Tam już wszystko naprawiłem w Warszawie. - Przecież obiecaliście im, że wstąpicie w czasie drogi, żeby zobaczyć, czy wszystkie żarówki się palą i czy instalacja jest w porządku. - Ja obiecałem? - w głosie Gałeckiego słychać było zdumienie. - Mam takie zeznania. Kiedy wychodziliście z ambulansu, powiedzieliście, że jedziecie tym pociągiem i jeszcze raz tam przyjdziecie. - Nie pamiętam. Może tam mówiłem. - Więc byliście w wagonie czy nie? - Nie, nie byłem. Może powiedziałem, ale zapomniałem o obietnicy. Było dużo roboty. Jeden wagon w ogóle nie miał światła. Musiałem się spieszyć. Major przez chwilę milczał i tylko wpatrywał się w elektromontera. Ten nie wytrzymał spojrzenia i spuścił oczy. - Bardzo mi - przykro - zauważył Szpotański - ale muszę was aresztować. Wyjął z szuflady biurka druk opatrzony tytułem Nakaz aresztowania i wyciągnąwszy z kieszeni długopis zaczął powoli, bez pośpiechu, ale dokładnie wypełniać rubryki dokumentu. Piotr Gałecki siedział jak sparaliżowany i nie spuszczał oczu z arkusza o fatalnym nagłówku. - Za co?... Panie... majorze... - wyjąkał. - Za składanie fałszywych zeznań. Uprzedziłem was przecież przed przystąpieniem do przesłuchania, że zeznajecie w charakterze świadka i jesteście obowiązani mówić prawdę, niczego nie ukrywając. Pouczyłem was też, że za złożenie fałszywych zeznań grozi surowa kara. Mówiłem? - Mówił pan major. - A wy mimo to chcieliście mnie okłamać. - Ja zeznawałem prawdę. Mogę przysiąc, że cały czas naprawiałem światło w różnych wagonach. - Przysięgniecie też, że nie wchodziliście do ambulansu? - Głos oficera milicji był zimny i ostry jak stal. Gałecki opuścił głowę. - Milicja nie jest taka naiwna, jak się niektórym zdaje. Wiemy, kiedy człowiek mówi prawdę, a kiedy kłamie. Mamy dowody na to, że byliście w wagonie pocztowym. - Dowody? Jakie? - Koło drzwi wejściowych, wewnątrz wagonu pocztowego, zgubiliście papierosa. Właśnie Silesię . Mogę nawet pokazać, gdzie to było - to mówiąc major otworzył leżącą na biurku teczkę, wyjął z niej kopertę ze zdjęciami i wyszukawszy jedną z odbitek podał ją elektrykowi. Na zdjęciu widać było wyraznie tę część wagonu, gdzie znajdują się boczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJerzy DrwÄcki 01 Magnetyzer Lewandowski Konrad TJerzy Janicki & Andrzej Mularczyk Dom Tom IAndrzejewski_Jerzy_ _Lad_sercaĹźuĹawski jerzy na srebrnym globieEdigey Jerzy Najgorszy jest poniedzialekAlex Flinn A Kiss in Time228 James Julia Rzymskie wakacjeBeverly, Bird Cora Tiffany Duo 0083.2 Kuesse auf samtweicher HautCWIHP Bulletin nr 5 part 2 The cuban missile crisisE book Odplyw Netpress Digital
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstoryxlife.opx.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|