[ Pobierz całość w formacie PDF ]
no mi, że ta cela jest całkiem wygodna. Ma drzwi, cztery ściany, sufit, a nawet podłogę. Sparhawk spojrzał na opata. Ona ma podłogę, prawda, wielebny ojcze? O tak, oczywiście zapewnił opat z miłego, zimnego kamienia. Nie możecie tego uczynić! zaprotestował głośno Elius. Sparhawku, rzeczywiście nie możesz zamknąć człowieka w celi pokutnej wbrew jego woli Kurik zgodził się z opinią konsula. To niezgodne z prawem kościelnym. Och, masz słuszność żachnął się rycerz. Chciałem uniknąć tego ca- łego bigosu. W takim razie załatw to tym drugim sposobem, Kuriku. Tak, dostojny panie odparł z szacunkiem giermek i wyciągnął swój szty- let. Powiedz, wielebny ojcze zwrócił się do opata czy przy klasztorze jest cmentarz? Tak, i to całkiem przyjemny. Och, to dobrze. Nie chciałbym wyrzucać jego ciała za bramy, na pastwę szakali. Złapał konsula za włosy, odchylił mu głowę do tyłu i przyłożył ostrze sztyletu do gardła. Załatwię to szybko, wasza ekscelencjo powiedział z za- wodowym znawstwem. Wielebny ojcze! jęknął Elius. Obawiam się, że niewiele mam tu do powiedzenia, wasza ekscelencjo rzekł z mnisią pokorą opat. Rycerze Kościoła rządzą się swoimi własnymi prawami. Nie śmiałbym się wtrącać. Proszę, wielebny ojcze błagał Elius zamknij mnie w celi pokutniczej. Czy naprawdę żałujesz za swoje grzechy? zapytał opat. Tak! Tak! Serdecznie żałuję! Przykro mi, dostojny panie Sparhawku, ale muszę się wstawić za tym grzesznikiem stwierdził opat. Nie mogę pozwolić, byście go zabili, dopóki nie pogodzi się z Bogiem. Czy to twoja ostateczna decyzja, wielebny ojcze? spytał Sparhawk. 262 Obawiam się, że tak. A więc dobrze. Daj nam znać, gdy tylko skończy swoją Pokutę. Wtedy go zabijemy. Oczywiście, panie Sparhawku. Gdy dwóch krzepkich mnichów wyprowadziło trzęsącego się ze strachu Eliu- sa, trzej pozostali w komnacie mężczyzni wybuchnęli gromkim śmiechem. To było jedyne w swoim rodzaju, wielebny ojcze gratulował Sparhawk duchownemu. Doskonale odegrałeś swoją rolę. Nie jestem w tych sprawach zupełnym nowicjuszem powiedział opat, po czym spojrzał bystro na rosłego rycerza. Wy, pandionici, macie opinię bru- talnych szczególnie gdy więzień odmawia zeznań. Ha, mnie też doszły podobne plotki przyznał rycerz. Ale tak naprawdę nie wyrządzacie ludziom krzywdy, prawda? Nie, zwykle nie. Nasza opinia wystarcza, by skłonić ludzi do mówienia. Czy potrafisz sobie wyobrazić, panie, jakim ciężkim i niewdzięcznym zajęciem jest torturowanie ludzi? Sami rozpuszczamy plotki o naszym zakonie. W końcu po co ciężko pracować, jeśli można tego uniknąć? W zupełności się z tobą zgadzam, Sparhawku. A, teraz opat ożywił się może opowiedzielibyście mi o tej nagiej damie, mostku i wszystkich pozostałych przygodach? Nie pomińcie niczego. Jestem tylko biednym mnichem i niewiele mam w życiu przyjemności. Rozdział 20 Sparhawk syknął i przymrużył oczy. Czy musisz tam tak grzebać, Sephrenio? narzekał. Nie pieść się odpowiedziała czarodziejka, nadal wydłubując igłą drza- zgę z jego dłoni. Muszę całą wyciągnąć, inaczej będzie się jątrzyć. Rycerz westchnął i zacisnął zęby znosząc cierpliwie jej dalsze próby. Flecik obiema rączkami zasłaniała usta, by nie wybuchnąć śmiechem. Myślisz, że to takie zabawne? zapytał opryskliwie. Dziewczynka przyłożyła fujarkę do ust i zagrała kilka drwiących nutek. Rozważyłem to, Sparhawku powiedział opat. Jeżeli Annias ma swo- ich ludzi w Jirochu podobnie jak tu, w Cipprii, to czy nie byłoby lepiej ominąć miasto i nie ryzykować, że zostaniecie rozpoznani? Musimy jednak spróbować, wielebny ojcze rzekł Sparhawk. Mam w Jirochu przyjaciela, z którym chciałbym porozmawiać, nim wyruszymy w górę rzeki. Spojrzał na swoją czarną szatę. To powinno ustrzec nas przed cie- kawskimi spojrzeniami. Narażacie się na duże niebezpieczeństwo, Sparhawku. Mam nadzieję, że nic złego nam się nie przytrafi. Będziemy ostrożni. Kurik siodłał konie i przytraczał pakunki do jucznego muła, podarowanego im przez opata. Teraz wszedł do komnaty niosąc długą, drewnianą skrzynię. Naprawdę chcesz to ze sobą zabrać? zapytał Sephrenię. Tak, Kuriku odpowiedziała czarodziejka ze smutkiem w głosie. Chcę. Co jest w środku? Para mieczy. To część brzemienia, które dzwigam. Taka wielka skrzynia na dwa miecze? Niestety, obawiam się, że będzie ich więcej. Westchnęła, po czym za- częła owijać rękę Sparhawka kawałkiem lnianego płótna. Nie trzeba tego bandażować, mateczko zaprotestował rycerz. Prze- cież to była tylko drzazga. Sephrenia utkwiła w nim uparte spojrzenie. Już dobrze, dobrze poddał się. Rób, co uważasz za słuszne. 264 Dziękuję powiedziała i zawiązała końce bandaża. A więc wyślesz wiadomość do Larium, wielebny ojcze? zapytał Spar- hawk opata. Następnym statkiem, który wypłynie z portu. Rycerz zastanawiał się przez chwilę. Chyba nie będziemy wracali do Madelu rzekł. Pozostawiliśmy tam kilku naszych towarzyszy w domu markiza Lyciena. Znam markiza. Opat skinął głową. Czy mógłbyś i do nich wysłać wiadomość, wielebny ojcze? Przekaż im, że jeżeli sprawy w Dabourze pójdą po naszej myśli, to wrócimy stamtąd prosto do domu. Myślę, że oni również mogą wracać do Cimmury. Zajmę się tym, Sparhawku. Rycerz w zamyśleniu targał węzeł bandaża. Zostaw to w spokoju odezwała się Sephrenia. Sparhawk cofnął rękę. Nie mam zamiaru udzielać rad naszym mistrzom zwrócił się do opata ale chciałbym zasugerować im, że rozmieszczenie już teraz kilku niewielkich oddziałów rycerzy zakonnych w miastach Rendoru może uzmysłowić miejscowej ludności, czym się skończy dawanie wiary tym wszystkim plotkom. . . . I zapobiec przysyłaniu w przyszłości całej armii uzupełnił opat. Na pewno wspomnę o tym w moim sprawozdaniu. Sparhawk wstał. Znów stałem się twoim dłużnikiem, wielebny ojcze powiedział. Zda- je się, że zawsze jesteś tam, gdzie cię potrzebuję. Służymy temu samemu Panu odparł opat z uśmiechem. A poza tym dodał chyba cię polubiłem. Co prawda metody działania pandionitów nie zawsze są podobne do naszych, ale jesteście skuteczni, a to się liczy, prawda? Mamy nadzieję. Bądz ostrożny na pustyni, przyjacielu, i powodzenia. Dziękuję, wielebny ojcze. Zeszli na dziedziniec klasztoru przy dzwiękach dzwonów, wzywających na poranną modlitwę. Kurik przytroczył skrzynię z mieczami do siodła muła i wszy- scy dosiedli wierzchowców. Wyjechali główną bramą odprowadzani przez dzwięk dzwonów szybujący wysoko nad nimi. Sparhawk cały czas jechał zamyślony. W końcu dotarli do skraju zakurzone- go gościńca idącego wzdłuż brzegu Morza Wewnętrznego i skręcili na zachód w kierunku Jirochu. O czym myślisz, Sparhawku? zapytała Sephrenia. Te dzwony wzywają mnie już od dziesięciu lat odparł. Jakimś szó- stym zmysłem cały czas czułem, że pewnego dnia powrócę do tego klasztoru.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksMedycyna ratunkowa Pousada Lidia, Osborn Harold H., Levy Dav0016.DavChildress DavAnderson, Poul Podniebna krucjata072. Mortimer Carole Filmowa opowieśÂćÂKowalewski_WćąĂ˘ÂÂodzimierz_ _Bóg_zapśÂaczRob McGregor Indiana Jones i dziedzictwo jednorośźcaGomulicki Wiktor Wspomnienia niebieskiego mundurkaBanks, Iain M La Fabrica de las AvispasDean Ing Soft Targets
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|