[ Pobierz całość w formacie PDF ]
plecach, przyniesiono kapelusz, ktoś pożyczył swój płaszcz. Dokąd cię zawiezć? spytał Sawilski, gdy znalezli się w samochodzie. Do domu, czy na Wielką? Na Wielką. Potem, kiedy wchodził na schody, nagle wydało mu się, że wszystko wokół jest snem, albo wnętrzem jakiegoś akwarium, że nie idzie w górę, ale zstępuje gdzieś w dół, coraz głębiej pod wodę. Nic nie wyglądało normalnie, wszystko było jakieś odległe i nieokreślone. Czas znów zaczął stawać w miejscu, jak wtedy, w najzacieklejszym momencie pojedynku. Jerzy miał wrażenie, że porusza się coraz wolniej i nigdy nie dojdzie do drzwi& Zacisnął zęby i wziął się w garść. Maligna odeszła, czas zaczął płynąć normalnie, a rzeczywistość wybiegła mu na spotkanie. Zapukał. Otworzyła Marysia. Uśmiechnęła się jak zwykle i pocałowała go w policzek. Nagle jej oczy się zmieniły. Co to za zapach? rozdęła chrapki, węsząc intensywnie przy jego kołnierzu. To proch, kochanie& Jerzy odetchnął bardzo głęboko. Popatrzyła na niego pytająco, ale nie zadała pytania. Uśmiechnęła się tylko i bardzo mocno przytuliła. On też objął ją mocno. Kto to słyszał, jeść zimny obiad na kolację! wyrzekała w kuchni babcia Irena, głośno szczękając sztućcami. Ziemniaki całkiem zgłąbiały! Jak tak dalej pójdzie, to w tej waszej wspaniałej przyszłości wszyscy będą jeść same kanapki! Wujaszek Hiacyntus zerknął do przedpokoju, spojrzał Jerzemu w oczy i natychmiast się cofnął. Kiedy komisarz wypuściwszy wreszcie z objęć narzeczoną wszedł do pokoju, staruszek bez słowa podał mu kieliszek wódki. I nieznacznie zasalutował. 14. Wirydiana Słoma! Siano! Słoma! Siano! darł się na rekrutów kapral Zagóra. Słoma-lewa, siano-prawa! I raz! Lewa! Prawa! Lewa! Pra& Gdzie leziesz durniu! !! Stóój! Rozwichrzony szereg zatrzymał się nierówno, idąc w jeszcze większą rozsypkę. Chłopi z najświeższego poboru patrzyli ponuro na wiechcie słomy i siana, które mieli przywiązane, odpowiednio do lewej i prawej goleni. Kapral sprawiał wrażenie człowieka dotkniętego apopleksją i chorobą świętego Wita na raz. Rzucił się na rekrutów i tłukąc bez zmiłowania po pyskach zaczął wyrównywać szyk. Fedorczyk podszedł bliżej, a Zagóra natychmiast się uspokoił i przerwał musztrę. Od czasu awansu kapral traktował Jana tak, jakby ten zawsze był oficerem. Fakt, że wcześniej nie raz podbił Fedorczykowi oko, pozostawał dla nich obu tematem tabu, słowo zasłyszane oczywiście od Luxa. I jak ci nowi? Ano, jak pan porucznik widzi& Zagóra rozłożył ręce. Ale nogi mają, uszy mają, to się wdrożą! Uwagę Fedorczyka zwróciła czerwona gęba jednego z poborowych. Wyglądało na to, że miejscowy wójt, korzystając z okazji pozbył się ze wsi uciążliwego opoja. Jak się nazywacie? zapytał. Maciejak& Jakubek& Jakub znaczy, proszę jaśnie oficera. Mówi się, melduję posłusznie, panie poruczniku! rozdarł się Zagóra. Potem, kapralu, wszystko mu objaśnicie uciszył go Fedorczyk i zwrócił się do rekruta. Lubicie sobie wypić, Maciejak? Czerwona gęba się rozpromieniła. Juści& melduję& jaśnie panie poruczniku. A bić się potraficie, Maciejak? Juści! A co lepiej? Bić się, czy pić? Jednako& rekrut zerknął na Zagórę i dodał szybko: melduję posłusznie, panie poruczniku. Tak? No to dajcie nam karabiny! rozkazał Fedorczyk. Po chwili, z bronią w dłoniach stanęli naprzeciw siebie. A teraz, Maciejak, rozwalcie mi łeb! polecił Jan. Jakże to& ? Rozkaz był! Wykonać! wrzasnął kapral. Ale już! Zmieszany chłop obejrzał się na kamratów, potem przeżegnał się, popluł w dłonie, chwycił karabin za lufę i wywinął nim nad głową jak kłonicą. Fedorczykowi wystarczył szybki wypad oraz krótkie, proste uderzenie kolbą w pierś by rekrut bez tchu usiadł na majdanie. Porucznik znacząco trącił go bagnetem w ramię i odstąpił. To wy tak pić umiecie, Maciejak?! powiedział głośno, opierając się na karabinie. Toż połowa gorzałki za każdym razem musi się wam rozlewać! Albo was jak dziecko poić trzeba& Rozległ się ogólny rechot. Upokorzony rekrut poczerwieniał dwakroć bardziej i podniósł powoli. Któryś potrafiłby lepiej? zapytał Fedorczyk. Zmiech natychmiast ucichł. A wiecie wy, co powiedział do swoich gwardzistów cesarz Francuzów? kontynuował porucznik. Pijcie jak Polacy i bijcie się tak jak oni! Ale może cesarzowi się coś pomyliło? Co on by sobie pomyślał, jakby tu teraz był? Pewnie, że jakieś baby za wojsko się poprzebierały, panie poruczniku! podsunął usłużnie Zagóra. Pewnie tak zgodził się z nim Jan. Ale co gorsza, to samo o was i o mnie, by sobie pomyślał, bo jestem waszym dowódcą& %7łeśmy tu wszyscy razem srokom spod ogona powypadali. A wypadliśmy? Nie& nie& rozległy się nieśmiałe przeczenia. %7łe jak? Nadstawił ucha Fedorczyk. Nic nie słyszę! Nie wypadliśmy!!! krzyknęli jeden przed drugiego. No! To teraz pamiętajcie o tym, że cesarz Napoleon prędzej czy pózniej przyjdzie was obejrzeć! On jest okrutnie ciekawy, czy jego żołnierze na pewno od naszych lepsi. A wtedy, Maciejak, jak wy przed cesarzem staniecie? Przed samym cysorzem& chłopisko podrapał się w głowę. Dyć chyba klęknąć trzeba& ? Polski żołnierz przed nikim nie klęka, Maciejak! Chyba, że w kościele. Cesarzom czy królom, polski żołnierz salutuje i śmiało w oczy patrzy. Ale na to trzeba wpierw żołnierzem być, karabinem robić, a nie machać nim jak grabiami! Zrozumiano? Tak jest, panie poruczniku! Na twarzach rekrutów pojawił się pierwszy grymas zaciętości. Ale samemu umieć bić to jeszcze mało! Trzeba bić razem z kamratami z szeregu jak palce w jednej pięści! Dopiero wtedy nic was nie zatrzyma, zrozumiano?! Tak jest, panie poruczniku!!! Róbcie swoje, Zagóra Jan oddał mu karabin i odszedł. Na skraju placu stała Wirydiana opierając dłonie o wydęty brzuch. Patrzyła na nadchodzącego męża tym samym, pełnym namysłu wzrokiem, od którego robiło mu się zimno wokół serca. Tak było ostatnio coraz częściej. Fedorczyk odruchowo przełknął ślinę oczekując najgorszego. Przyszedł list powiedziała spokojnie. Oficjalne pismo, czeka w pułkowej kancelarii. Czemu nie posłali ordynansa? wymownie spojrzał na jej brzuch. Chciałam się przejść. Dobrze, już idę. Nie wiedział co jeszcze powinien powiedzieć lub zrobić. Wirydiana znów go onieśmielała. Z jednej strony korciło Jana, żeby sprawdzić jak głęboko jeszcze sięga jego władza nad nią, z drugiej, bał się tego najbardziej na świecie. Był niemal pewien, że taka próba skończy się katastrofą i potem w oczach żony zostanie już tylko pogarda. List był od Jarzębowskiego. Oschłe wezwanie na przesłuchanie w Pałacu Krasińskich.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksBecky Wilde [Eagle River 01] Eagle River Alpha (pdf)Liu M. Marjorie PocaĹunek Ĺowcy 01 PocaĹunek ĹowcyD H Starr [Wrestling 01] Wrestling With Desire [FP MM] (pdf)McMahon Barbara Escape Around the World 01 Podróş w chmurach (Harlequin Romans 1082)Morris Quincy Supernatural Investigation 01 Gustainis Justin Black Magic WomanCruz Melissa de la Klika z San Francisco 01 Uwaga! Nowa Twarz!Backup of Alastair J Archibald Grimm Dragonblaster 01 A Mage in the Making (v5.0)Annette Meyers [Olivia Brown 01] Free Love (retail) (pdf)Lyn Hamilton [Archeological Mystery 01] The Xibalba Murders (v1.0) [lit]Dalton Reed [All Things Impossible 01] Crown of the Realm 2e (pdf)
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|