[ Pobierz całość w formacie PDF ]
filizanke z kawa. Zycie jest kruche i absurdalne. - Nie chcesz nawet jej zobaczyc? - zapytala. Dan myslal o tym, co uslyszal o Serenie z ust Chucka Bassa. Nie chcial wierzyc w ani jedno jego slowo, ale jesli Serena wygladala na tak doswiadczona, jak mówila Jenny, moze Chuck mówil prawde. Moze Serena naprawde byla najbardziej wyuzdana, zacpana i wyniszczona chorobami wenerycznymi dziewczyna w Nowym Jorku. Dan wzruszyl ramionami i wskazal kupke skórek na talerzu Jenny. - Paskudztwo - powiedzial. - Nie mozesz jesc ciastek jak normalni ludzie? - A co masz przeciwko grejpfrutom? - zapytala Jenny. - Sa orzezwiajace. - Ale patrzenie, jak je jesz, nie jest. Obrzydliwosc. - Wetknal do ust resztke paczka i zlizal z palców czekolade, uwazajac, by nie zamazac scenariusza. - W takim razie nie patrz - odparla Jenny. - A tak w ogóle, nie odpowiedziales na moje pytanie. Dan uniósl wzrok. - 74 - - Jakie pytanie? Jenny polozyla lokcie na stole i nachylila sie do niego. - O Serene - powiedziala. - Wiem, ze chcesz ja zobaczyc. Dan spojrzal z powrotem na scenariusz i wzruszyl ramionami. - Niewazne - mruknal. - Taaak, niewazne. - Jenny przewrócila oczami. - Sluchaj, w nastepny piatek jest to przyjecie. To bedzie wielka, elegancka impreza na rzecz sokolów wedrownych z Central Parku. Wiedziales, ze tam mieszkaja sokoly? Ja nie. W kazdym razie organizuje to Blair Waldorf, a wiesz, ze ona i Serena sa najlepszymi przyjaciólkami, wiec naturalnie bedzie tam i Serena. Dan dalej czytal scenariusz, calkowicie ignorujac siostre. A Jenny kontynuowala, ignorujac fakt, ze Dan ja ignoruje. - Tak czy siak, musimy znalezc jakis sposób, by sie tam wkrecic. - Chwycila ze stolu papierowa serwetke, zgniotla w kulke i cisnela w glowe brata. - Dan, prosze! Musimy pójsc! Dan odsunal scenariusz na bok i spojrzal na siostre; w jego brazowych oczach malowal sie powaga i smutek. - Jenny, nie chce isc na to przyjecie. W nastepny piatek pewnie pójde do Deke'a pograc na playstation, a potem zapewne pojade na Brooklyn, zeby powalesac sie z Vanessa, jej siostra i ich przyjaciólmi. Jak zawsze w piatek wieczorem. Jenny kopala w nogi swojego krzesla jak mala dziewczynka. - Ale dlaczego, Dan? Dlaczego nie chcesz pójsc na te impreze? Dan potrzasnal glowa z gorzkim usmiechem. - Bo nie zostalismy zaproszeni i juz nas nie zaprosza. Odpusc sobie, Jen. Przykro mi, ale tak to juz jest. Róznimy sie od nich, wiesz o tym. Nie - 75 - nalezymy do tego samego swiata co Serena van der Woodsen, Blair Waldorf i reszta tych ludzi. - Ale z ciebie mieczak! Doprowadzasz mnie do szalu - powiedziala Jen, przewracajac oczami. Wstala, wrzucila naczynia do zlewu i zaczela je z furia szorowac. Potem odwrócila sie i polozyla dlonie na biodrach. Miala na sobie rózowa flanelowa koszulke nocna, a jej krecone brazowe wlosy sterczaly na wszystkie strony, bo poszla spac z mokrymi. Wygladala jak miniatura rozczarowanej zony, której cycki byly dziesiec razy za duze w stosunku do reszty ciala. - Mam gdzies to, co mówisz. Pójde na to przyjecie! - upierala sie. - Jakie przyjecie? - zapytal ich ojciec, pojawiajac sie w kuchennych drzwiach. Gdyby przyznawano nagrode dla najbardziej zenujacego ojca na swiecie, dostalby ja Rufus Humphrey. Byl ubrany w przepocona biala damska koszulke i czerwone bokserki w kratke, a poza tym drapal sie w kroczu. Nie golil sie od paru dni i jego siwa broda wygladala, jakby ja zapuszczal stopniowo - przewaznie byla gesta i dluga, ale zdarzaly sie tez lyse placki czy lekka szczecina. Jego krecone, siwe wlosy byly poplatane, a brazowe oczy zaczerwienione. Za kazdym uchem tkwil papieros. Jenny i Dan patrzyli przez chwile na ojca w milczeniu. A potem Jenny wrócila do zmywania. - Niewazne - westchnela. Dan usmiechnal sie z wyzszoscia i rozwalil na krzesle. Ich ojciec nie cierpial Upper East Side za pretensjonalnosc. Poslal Jenny do Constance, bo byla to dobra szkola, poza tym kiedys umawial sie z tamtejsza nauczycielka - 76 - angielskiego. Ale nie do puszczal do siebie mysli, ze Jenny moze znalezc sie pod wplywem swoich kolezanek z klasy, czy tez tych debiutantek , jak je nazywal. Dan wiedzial, ze ojcu sie to spodoba. - Jenny chce pójsc na jakies eleganckie przyjecie dobroczynne w przyszlym tygodniu - powiedzial. Pan Humphrey wyciagnal zza ucha papierosa i wetknal do ust, obracajac go miedzy wargami. - A na jaki cel to przyjecie? - zapytal. Dan bujal sie na krzesle z zadowolonym wyrazem twarzy. Jenny odwrócila sie od zlewu i poslala mu piorunujace spojrzenie, by sie przymknal. - Pieniadze z tego przyjecia pójda na sokoly wedrowne z Central Parku - rzekl Dan. - Pewnie zbuduja im jakas ptasia rezydencje czy cos w tym stylu. Jakby nie bylo tysiecy bezdomnych, którym przydalyby sie te pieniadze. - Zamknij sie - powiedziala rozwscieczona Jenny. - Myslisz, ze jestes taki madry. To tylko przyjecie. Nigdy nie mówilam, ze to taki fantastyczny cel. - Nazywasz to celem?! - ryknal jej ojciec. - Wstydz sie. Ci ludzie chca, zeby te ptaki byty w poblizu tylko dlatego, ze sa ladne. Bo dzieki nim czuja sie jak na ladnej wsi, jakby byli w swoich posiadlosciach w Connecticut czy Maine. Sa bardzo ozdobne. Taka dzialalnosc dobroczynna nie sluzy absolutnie nikomu! Jenny stala oparta o kuchenny blat, wpatrujac sie w sufit i nie zwracajac uwagi na slowa ojca. Slyszala te tyrade juz wczesniej i niczego - 77 - to nie zmienialo. Nadal chciala isc na to przyjecie. - Po prostu chce sie troche zabawic - powiedziala z uporem, - Czemu zaraz trzeba robic z tego afere? - Trzeba, bo przywykniesz do tych nonsensów bzdurnych debiutantek i skonczysz jak twoja matka, która trzyma sie bogaczy, bo jest za duzym tchórzem, by samodzielnie myslec! - wrzasnal ojciec, a jego nieogolona twarz przybrala ciemnoczerwony kolor. - Niech to szlag, Jenny. Z kazdym
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksDaniken Erich Von Wszyscy JesteĹmy DzieÄmi BogĂłwFriedrich August von Hayek DROGA DO ZNIEWOLENIA(ebook german) Lovecraft, H.P. Die Katzen von UltharFalkensee Margarete von Noce BĹÄkitnego AnioĹaTolkien J. R. R. Rudy Dśźil i Jego PiesJames Axler Deathlands 042 Way of the WolfMercedes Lackey Bardic Voices 02 Robin & the KestrelAnthony Piers Cykl KrćÂ
g walki (01) Sos Sznur01 The Night WatchLe_Guin_Ursula_K_ _Jestesmy_snem
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspoker-kasa.htw.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|