[ Pobierz całość w formacie PDF ]
morderstwem w Polsce, inspektor... - Wydaje się, że ma związek - wtrącił Kalmbach. - Co to ma znaczyć? Starając się ukryć zirytowanie, wyjaśniła jak najzwięzlej. - Padło zdołał zidentyfikować napastnika z Dulles jako Serba i zbrodniarza wojennego, który... - Przepraszam, agentko Connolly, na jakiej podstawie go zidentyfikował? - Na podstawie zapisu wideo z kamer monitorujących na Dulles. - Ach, więc inspektor Padło widział wideo? Zawahała się. - Nie. Ja widziałam. Ale Padło dokonał identyfikacji na podstawie mojego ustnego opisu. - Ustnego opisu - powtórzył cicho Kalmbach. Każde słowo ocie-kało protekcjonalizmem. - Prawdę mówiąc... - zaczęła, ale Kalmbach przerwał jej: - Rozumie pani, jak długi i skomplikowany jest proces wydawania zezwolenia na wjazd do Stanów Zjednoczonych funkcjonariuszowi organów ścigania obcego państwa? Wymaga wielu tygodni procedur prawnych, pisemnych oświadczeń wydziału kryminalnego Departamentu Sprawiedliwości, biura spraw wewnętrznych. To żmudna i wyjątkowo delikatna sprawa, której absolutnie nie należy traktować z taką beztroską. Przede wszystkim konieczny jest niepodważalny dowód na podwójną przestępność czynu. Och, na litość boską, pomyślała. Ten facet żył wyłącznie papierami i wdychał kurz z dokumentów. Dziwne, że jeszcze nie umarł na pylicę. - Panie dyrektorze, jeżeli Padło ma rację, to trzy zabójstwa w Warszawie są ściśle powiązane ze strzelaniną na lotnisku Dulles, mamy więc oczywisty przypadek podwójnej przestępności czynu. - Na podstawie słownego opisu przekazanego w rozmowie telefonicznej, agentko Connolly? Naprawdę nie sądzę, abyśmy mieli do czynienia z podwójną przestępnością czynu. To bardzo wątła przesłanka. Obawiam się, że nie będziemy mogli przyznać wizy inspektorowi Padle. Jasne, pomyślała. Gdyby Józef chciał dostać się do kraju szybko, łatwo i dyskretnie, powinien po prostu wstąpić do Al-Kaidy i zapisać się na kurs pilotażu. Wpuścilibyśmy go bez zbędnych pytań. Głośno powiedziała jednak: - Czyli twierdzi pan, że gdybyśmy mieli jednoznaczną identyfikację napastnika - wskazującą na związek zabójstw w Warszawie z zabójstwami na Dulles - bez zastrzeżeń udzieliłby pan inspektorowi zezwolenia na wjazd do kraju? - Ale jej nie mamy, prawda? - zauważył zgryzliwie Kalmbach. - Nie, panie dyrektorze. Jeszcze nie. - Dziękuję, agentko... Marion. - M.T. - poprawiła. Ale już odłożył słuchawkę. Przedstawiała się jako M.T., odkąd skończyła trzynaście lat. Nigdy nie cierpiała swojego imienia, Marion". Nosił je także jej ojciec, lecz zawsze zaznaczał z dumą, że tak brzmiało prawdziwe imię Johna Wayne'a. W Gulfport w Missisipi, gdzie ojciec był zastępcą szeryfa w okręgu Harrison, aktora stawiano na równi z Jezusem Chrystusem. Dla niektórych był nawet kimś większym. Jej zdaniem jednak, imię Marion" było dobre dla bibliotekarki albo gospodyni domowej z sitcomu, a żadna z tych postaci nie pasowała jej do własnego wizerunku, Connolly była chłopczycą i szczyciła się tym. Bezwzględnością nie ustępowała chłopakom, a raz nawet pobiła łobuza z siódmej klasy za to, że śmiał nazwać maminsynkiem jej ukochanego młodszego brata Wayne'a. Dlatego upierała się, by nazywano ją tylko inicjałami, które brzmiały w jej uszach poważnie i konkretnie, i były zupełnym przeciwieństwem imienia dobrego dla panienek. Może nawet wydawały się nieco enigmatyczne. Z czasem nauczyła się makijażu, nabrała wyjątkowo ponętnych kształtów i codziennie o piątej rano ćwiczyła przez co najmniej godzinę. Jeśli chciała, potrafiła wyglądać zabójczo. Wiedziała też, że gdy wkładała obcisłą czerwoną dżersejową sukienkę bez pleców, kupioną w sklepie Banana Republic, zawsze przyciągała pełne zachwytu męskie spojrzenia. W pracy natomiast starała się nie afiszować ze swoją kobiecością. FBI nadal stanowiło raczej męski klub i była przekonana, że faceci potraktują ją o wiele poważniej, jeśli nie będzie pobudzać ich libido. Tak jak mężczyzna, który właśnie siedział naprzeciw niej. Nazywał się Bruce Ardsley i był analitykiem zapisów wideo w Wydziale Analizy Kryminalistycznej Fotografii i Nagrań Audio-Wideo. Główne laboratorium FBI znajdowało się w Waszyngtonie, w budynku Hoovera, ale niedawno
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJeffers Susan Nie bĂłj siÄ baÄJefferson James A. Noc polarnaDeaver Jeffery Lekcja jej ĹmierciLessons in Project Management 2nd ed. T. Mochal, et. al., (Apress, 2011)Coelho Paulo Demon i panna prym2pamitozsFMilan Pugelj ćÂŚrni panterLaurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plstoryxlife.opx.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|