[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coraz bardziej w zamiarze rozstania się z Jasonem. Wysiłki Jasona zaczynały przynosić zamierzony rezultat. Mimo że w swoim świecie najbardziej ceniła chłodną logikę i spokój, Lauren my- ślała o tym, że ani razu w swoich planach nie wzięła pod uwagę miłości - uczucia, przed którym nie potrafiła się już dłużej bronić. R L T ROZDZIAA JEDENASTY Po dokładnym sprawdzeniu, czy łódz jest gotowa do nocy, Jason zszedł pod po- kład. Zamierzał w pełni wykorzystać fakt, że będzie miał Lauren dla siebie przez całą noc. O ile za nią nadążę, myślał. Ta kobieta zdawała mu się nienasycona. Uśmiechnął się. Otworzył drzwi do części sypialnej i zamarł. Pościel była skotłowana, ale koja stała pusta. Nie miał pojęcia, gdzie Lauren może być. Nie miała zbyt wielu miejsc do wyboru. Poszedł do kambuza, włączając światła. Lauren siedziała na kanapie w rogu pomieszcze- nia, miała zaczerwienione oczy. Ubrana była w jedną z jego koszulek. Przyciskała kolana do piersi. - Lauren? - zapytał z troską w głosie. - Wszystko w porządku? Wyprostowała się i opromieniła twarz przesadnym uśmiechem. - Oczywiście - odparła. - Coś się stało? Wygładziła na sobie koszulkę U.S. Navy, wyblakłą i miękką od wieloletniego pra- nia. - Właśnie uprawiałam wspaniały seks pod gwiazdami i spodziewam się więcej, za- nim noc upłynie - dodała. Wkrótce, pomyślał Jason. Najpierw jednak zamierzał dowiedzieć się, co ją tak roz- stroiło. Usiadł przy niej. Coś w sztywności jej ramion powiedziało mu, że mogłaby się rozkleić, gdyby jej dotknął. - Wydajesz się rozkojarzona. Niech będzie, że jestem egoistycznym draniem, ale kiedy mam ciebie w łóżku, chcę czuć na sobie twoją pełną i niepodzielną uwagę. - To nic takiego. - Lauren zaczęła bawić się rąbkiem podkoszulka, co nie przypo- minało jego zwykle pewnej siebie żony. - Naprawdę. - Jesteś w oczywisty sposób rozstrojona. - Jason położył dłoń na ręce żony, uspo- kajając nerwowe ruchy. - Może mi po prostu powiesz? Sięgnęła pod swoją nogę i wyciągnęła telefon. - Moja matka znowu dzwoniła. R L T Przewróciła oczami, co jednak nie wyszło zbyt przekonująco, i cisnęła telefon na koniec kanapy. Aódz rzuciła się na fali i komórka wylądowała na podłodze. Jej matka? - wątpił w myślach Jason. W Nowym Jorku jest trzecia nad ranem. Dlaczego jej matka dzwoniła do Lauren tak pózno? Czy nie dbała o dobro swojej ciężar- nej córki, która mogła już spać? W tym momencie zrozumiał. Jacqueline musiała być w jednym ze swoich mania- kalnych nastrojów. Jason nie wiedział zbyt wiele o chorobie afektywnej dwubiegunowej - co zamierzał nadrobić - ale był pewien, że dzisiejszy telefon nie należał do najprzy- jemniejszych. Nie mógł zmienić przeszłości, ale pomyślał, że może uda mu się rozjaśnić jej te- razniejszość. - Lauren, powinnaś zastukać od spodu, a ruszyłbym ci na ratunek. Słaby uśmiech pojawił się na jej twarzy. - Wielkie dzięki - powiedziała - ale nie możesz zawsze chronić mnie przed telefo- nem. - Co mówiła? Nic strasznego, naprawdę. Po prostu ma złe wyczucie czasu. - Lauren obiecująco przysunęła się do Jasona. - Straciła głowę, kiedy dowiedziała się o dziecku. Zlub był w jej oczach w porządku, ale nie sprawa dziecka. A raczej ta cała historia z przymusowym małżeństwem. Jason pociągnął delikatnie jeden lok jej włosów. - Poradzimy sobie razem... Lauren zacisnęła szczęki. - Powiedziała, żebym się upewniła, czy mam dobre porozumienie rozwodowe, a jak się rozłączyła, przesłała mi jeszcze numer swojego adwokata. Jason milczał przez trzy krzyki nocnych ptaków na zewnątrz, powstrzymując się od powiedzenia tego, co dokładnie myślał o wtrącaniu się Jacqueline. Niewiele brako- wało, a wyrzuciłby aparat do zatoki. - Nie był to telefon pełen wsparcia, prawda? Dłonie Lauren zacisnęły się w pięści. R L T - Wiem, że to brzmi niepoważnie. Nie zamierzamy przecież pozostać małżeń- stwem. Nie spodobało mi się po prostu to, że oczekuje ode mnie, że wyrzucę cię z moje- go życia. Przez nią pomyślałam o tym pół milionie dolarów i poczułam się paskudnie. - Lauren walnęła pięścią w poduszki. - Powinnam być twarda, pozwolić firmie pójść na dno, jeśli tak właśnie miało być. Zawaliłam sprawę. - Hej, powoli. Uspokój się. - Jason położył jej dłonie na ramionach i zwrócił jej twarz w swoją stronę. - Powiedzmy sobie to wszystko po kolei. Po pierwsze, ten drań cię okradł. Zdarza się to nawet najbardziej kompetentnym i bystrym ludziom w świecie biz- nesu. Cholera, nawet całe miasta bywają okradane. Po drugie, jesteśmy ze sobą związani dzieckiem, co oznacza, że musimy razem pracować i sobie pomagać. Jeśli ja znajdę się w potrzasku, oczekuję, że ruszysz mi na ratunek. Dobrze? Jason uniósł jej podbródek. - Słyszysz, co do ciebie mówię? Lauren skinęła głową, a na jej twarzy zakwitł tym razem spokojniejszy uśmiech. - Słyszę, a nawet podoba mi się to. - Na koniec - zaczął mówić dla swojej i Lauren satysfakcji - przestań się w ogóle przejmować, co myśli twoja matka. Nie chcę, żeby teściowa denerwowała matkę mojego dziecka. Otoczyła dłońmi jego szyję. - Ten punkt nie brzmi już równie rozsądnie, jak dwa poprzednie. - Może jeśli chodzi o ciebie, nie jestem tak rozsądny, jakbym tego chciał. A teraz chodz do łóżka. Jej uśmiech stał się teraz zmysłowy i pełny. - Uwodzisz mnie? - Kobieto - pogładził jej ramię i rękę, muskając z boku jej pierś - masz jednotorowy umysł. Lauren obcałowała jego szczękę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
 |
|
Indeks0052.Sutherland Catherine Po tamtej stronie jutraCatherine George Luc's Revenge (pdf)Cather Willa UtraconaLindsay Yvonne Korzystne maĹĹźeĹstwoCatherine Mann [Dark Ops 01] Defender (pdf)DośÂćÂga Mostowicz T. Bracia Dalcz i S ka t.2Conrad Linda Ksiega czarowAwakening PrIan Fleming Bond 09 (1961) ThunderballBob Fingerbild Samoleczenie wzroku metodćÂ
dr Bates'a
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plannkula.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|