[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Był w doskonałym humorze. Zapytał o Mariolkę. Wyglądało, że był zaskoczony jej nieobecnością w moim pokoju. Nie zdecydowałem się poinformować go, że Mariolka została na noc w Muzeum Złota. Na pewno by w to nie uwierzył. Mógłby pomyśleć, że mam halucynacje i zerwałby ze mną współpracę. W nocy nie mogłem poradzić sobie z nadmiarem wyobrazni. Jeszcze w półśnie wydawało mi się, że widzę, jak oni robią te rzeczy na dywanie, w zamkniętym hermetycznie skarbcu Muzeum Złota. Zdawało mi się, że słyszę jej prędki, zdyszany oddech i widzę jej uda, które on otwiera swoimi kolanami. Budziłem się kilkakrotnie i podchodziłem do telefonu. Nikt jednak nie dzwonił. Rano poszedłem do tawerny Porwanie księżniczki", o nazwie pochodzącej od obrazu, który tam wisiał na ścianie. Mariolka siedziała sama przy stoliku. Szukałem śladu zmęczenia miłością na jej twarzy, w sińcach pod jej oczyma. Dość gruba warstwa pudru, którą sobie zaserwowała, ukrywała przede mną przeżycia nocy. Splotła palce u rąk tak mocno, aż trzasnęły w stawach. Jak spędziłaś noc? Znił mi się szybkobieżny tramwaj w Chorzowie, na który czekałam przez całą noc i nie mogłam się doczekać. Taki chorzowski tramwaj, który jezdzi z Bytomia do Katowic. Mówiąc to mrugnęła porozumiewawczo. Nie do mnie. Ktoś musiał siedzieć za moimi plecami przy innym stoliku. Zapytałem, czy mógłbym jeszcze zapalić papierosa. Spojrzała na zegarek. Pośpiesz się. W jej głosie była niecierpliwość. Po chwili wyszliśmy. Mariolka najwyrazniej się za kimś rozglądała. Kogoś szukała. Przystanęła. Wskazała swój aparat fotograficzny, który miała przewieszony przez ramię na zielonym rzemyku, i zapytała, czy umiem posługiwać się fleszem. Chciała, abym zrobił parę zdjęć eksponatów w muzeum. Wiesz sama, że w muzeum nie wolno robić zdjęć. Trzeba działać z zaskoczenia, zanim się zorientują. Natychmiast będzie awantura. Zrób to dla mnie. Jeśli by coś się stało, nie czekaj. A co może się stać? W muzeum? Co ci przyszło do głowy? To jest muzeum złota i nigdy nic nie wiadomo. Weszliśmy na górę po schodach wyłożonych grubym chodnikiem, tłumiącym odgłos kroków. Mariolka wzięła mnie pod rękę, w pantoflach na wysokim obcasie była nieco ode mnie wyższa. Na piętrze paliło się przyćmione światło, rozproszone w powietrzu jak mgła. I ta świetlna mgła skojarzyła mi się z pewnym dziennikiem telewizyjnym, jeszcze w Warszawie. Spiker czytał wiadomości ze świata: Wszystkie lotniska na północ od Rzymu z wyjątkiem Genui zostały zamknięte, a samochody wpadają w mgłę i giną". Nie powiedział nikną", tylko właśnie giną" i to mi utkwiło w pamięci. Musieliśmy czekać, bo akurat była przerwa. Razem z nami czekało coraz więcej zwiedzających. W chwili, kiedy masywne automatyczne drzwi, zbudowane z metalowych bloków, rozsunęły się bezszelestnie, runęła w nie ciżba młodzieży z pleca- kami i aparatami fotograficznymi. Wepchnęła nas do środka. Wówczas zobaczyłem buddyjskiego mnicha", stał po prawej ręce Mariolki. Ale już Mariolka wymijając innych parła do przodu, skręciła do sali na prawo od wejścia, przebiegła ją niemalże truchtem i znowu czegoś szukała. Zobaczmy wszystko po kolei, jeśli znasz to muzeum, to mi je pokaż... zaproponowałem. Nie słyszała moich słów, lub udawała, że nie słyszy. Obejrzałem się za siebie pod wpływem czyjegoś wzroku. Mnich buddyjski" szedł za nami. Odniosłem wrażenie, że jest w grupie młodych ludzi z plecakami. Mariolka zmyliła drogę, zatrzymała się, cofnęła jeszcze raz i skręciła po raz drugi w prawo. Zaraz znajdę wyszeptała. I w tej samej chwili weszliśmy do niewielkiej niszy, w której spotęgowało się wrażenie mgły przenikniętej światłem. W półświetle, w półmroku błyszczała własnym blaskiem Złota arka", o której czytałem w książkach, i którą widziałem w folderach drukowanych na kredowym papierze. Jej miniaturki i kopie z miedzi, mosiądzu i różnych stopów można było kupić na targowiskach. Była to cudowna Złota arka", największy skarb Indian Czibczów, odnaleziony w grocie centralnego masywu andyjskiego. Mariolka stanęła naprzeciw niej w odległości nie większej niż wyciągnięcie ręki. Podawała mi aparat fotograficzny z fleszem i wówczas wypadły jej z ręki cążki trim" do obcinania paznokci. Zrób zdjęcia powiedziała rozkazująco. Nastawiłem, niepotrzebnie, światłomierz. Oślepił mnie błysk flesza, nie mojego. Ktoś krzyknął histerycznie:bomba! Zgasło światło. Zostałem gwałtownie odepchnięty od gabloty z arką. Silny swąd palącego się prochu. Głośny trzask tłuczonego szkła. Odpryski uderzające o podłogę. Czyjś głos: Jesteśmy zamknięci". I zaraz inny głos, skandujący: Nie ruszać się. Nikt stąd nie wyjdzie". Ostre światło reflektorów w oczy. Już idą na nas policjanci, w mundurach i kaskach, z rozpylaczami w rękach. Jak na filmach o gangsterach. Mariolka chwyta moją ręką i mocno ściska w ataku histerii. Wypuszczają nas pojedynczo do hallu. Mariolka idzie przede mną. Tajniacy tworzą szpaler. Potom- kowie Czibczów o twarzach andyjskich chłopów, celują w nas z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJacqueline Carey Kushiel's Legacy 03 Kushiel's MercyLaurie Marks Elemental Logic 03 Water LogicDennis Lehane [Patrick Kenzie & Angela Gennaro 03] Sacred (v4.0) (pdf)Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lataIan Rankin [Jack Harvey 03] Blood Hunt (v1.0)Holly Lisle World Gates 03 Gods Old And DarkJeanne Stein Anna Strong 03 The Watcher v1.0 (BD)Lloyd Alexander Chronicles of Prydain 03 The Castle of LlyrGraham Masterton Wojownicy Nocy 03 Nocna plagagarth_nix_ _cykl_stare_krĂłlestwo_03_ _abhorsen
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|