[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nienie organizmu sprawiało, \e ludzie podobni byli do szkieletów. Zastanawiałem się, czy byli przytomni. W ka\dym razie \yli na pewno, gdy\ powoli obracali w ustach soczyste pędy, które zwieszały się przed nimi. Najwy\szy czas, by ich z tego wyciągnąć! Zobaczyłem w końcu Footowa z kilkoma butelkami stę\onego gazu, trującego dla owadów, a nieszkodliwego dla ludzi. Starannie skropił nim gniazdo. Potworne zwierzęta sko- nały dopiero po piętnastu minutach. Gdy tylko stało się to mo\liwe, szturmowcy uwolnili trzech nieprzytomnych ucieki- nierów i przenieśli ich na pokład Eridanusa . Zanim odleciałem, z prawdziwą przyjemnością spaliłem gniazdo tych ohydnych stworzeń. Przyznaję, \e cieszyłem się patrząc, jak ich ciała skręcają się w ogniu. Następnie wróciłem do wraku. Lemaine, czekając na stanowisku, zabrał kilka okazów ogromnych motyli. Wszyscy szturmowcy byli cali i zdrowi. Kiedy wróciliśmy do kutra dla sprawdzenia samego siebie zrobiłem małe doświadczenie. Zdjąłem kask i przeszedłem kilka kroków... Nie musiałem długo czekać: usłyszałem wyraznie daleki szept. Nieprzetłumaczalny, lecz bardzo przyjemny dla ucha. Miałem ochotę zbli\yć się do zródła tych cudownych dzwięków. Nie przedłu\ałem testu, wło\yłem z powrotem hełm i dałem sy- gnał do startu. Wiedziałem ju\ wszystko: te potworne stworzenia wypełniały cały las. Posta- nowiłem, \e poinformuję o tym Biuro Kontroli Gwiezdnej. Có\ powiedzieć o naszym powrocie? Misja została spełniona. Przywoziłem ze sobą gwiezdnego satelitę - przyczynę intraplozji. Nasi naukowcy będą teraz musieli określić jego pochodzenie. Ja sam byłem zdania, \e wcześniej czy pózniej trzeba się będzie porachować z konstruktorami tych maszyn. Perspektywa ta nie wydawała mi się najgorsza. Z trzech ujętych buntowników prze\ył tylko G.S.F. Tubal. Inni, straszliwie spuchnię- ci, umarli w okropnych cierpieniach mimo wszystkich starań Footowa. Po trzech dniach lotu moje statki znalazły się w miejscu skąd widać ju\ było nasze ko- chane, stare Słońce. Cała załoga odpoczywała. Jeśli chodzi o mnie, to pilno mi było pozbyć się niewygodnych więzniów: na wpół oszalałego z przera\enia Tubala i zapłakanego G.S.A. Rola stra\nika nie odpowiadała mi zupełnie. Z niecierpliwością czekałem na nowe za- danie. V. Admirał Blossow śycie w Galaxii powracało do normy. P.R.N. utworzył rząd, którego zadaniem było podjecie odpowiednich kroków wobec rebeliantów. Hagupian zwiększył zakres swych uprawnień i mógł teraz sam podejmować decyzje. Pomagali mu Saruka, Terfill i Notum. Po- pierany przez armię, która tradycyjnie przeciwstawiała się flocie, po honorowej walce (u\ywając terminu ze starych kronik) zmusił oddziały buntowników do ucieczki. Większość floty opowiedziała się zresztą po stronie admirała Xenlee, który zorganizował pozostałe przy nim jednostki. Pięć pancerników, kilka krą\owników i statków patrolowych to były resztki sił, jakie wywołały zamieszanie na Ziemi, a teraz okupowały Acnilam. * Mimo śmierci Tedara jego zwolennicy wcią\ uparcie odmawiali jakichkolwiek per- traktacji. Ukonstytuowali się w Niezale\ne Księstwo i usiłowali nakłonić mieszkańców są- siednich układów do podjęcia takich samych kroków. Nieudane ataki na pojedyncze garnizo- ny ziemskiej armii zmusiły ich jednak do odwrotu w obręb ufortyfikowanej bazy na Acnila- mie. Trzeba przyznać, \e buntownicza propaganda nie miała trudnego zadania. Wszędzie w jakimś stopniu krytykowano posunięcia rządu, a nad Ziemią wcią\ wisiała grozba dalszych intraplozji. Sieć mirowizyjna na Acnilamie w swych programach stale ten fakt podkreślała i zarazem przedstawiała Tedara jako obrońcę uciśnionych planet, których mieszkańców Rada pozostawiła własnemu losowi. Zasięg emisji nie był du\y, ale na wielu planetach retransmi- towano je dalej. Nikt ju\ nie liczył, ilu ziemskich gubernatorów przebywa w więzieniach Wolnych Republik. Aatwo mo\na sobie wyobrazić z jaką niecierpliwością Hagupian oczekiwał na powrót mojej eskadry. Gdy tylko okręty pojawiły się na ekranach radarów dalekiego zasięgu, Rada zebrała się natychmiast. Otrzymałem rozkaz, by jak najszybciej zameldować się w siedzibie rządu. Jednostka pancerna strzegła wejścia do sali Rady. Po sprawdzeniu to\samości wpro- wadzono mnie do obszernego, amfiteatralnie zbudowanego pomieszczenia. Wszyscy człon- kowie Rady Najwy\szej, którzy pozostali wierni P.R.N. czekali tu na moje przybycie. Ci, którzy zbuntowali się, uciekli i w sektorze fizyki i chemii pojawiły się nowe twarze. Gdy prowadzono mnie prosto do Hagupiana rozbrzmiewające ze wszystkich stron oklaski wprawi- ły mnie w zakłopotanie. Pózniej miało być jeszcze gorzej. Hagupian przyjacielskim gestem poło\ył mi rękę na ramieniu i wypowiedział kilka słów powitania. Przytaczam je tutaj dla uzupełnienia informacji, mimo \e wystawiły moją skromność na cię\ką próbę. - Kapitanie Blossow, słowa to zbyt mało, by wyrazić wdzięczność całego narodu... Wierność naszej sprawie, pańskie poczucie obowiązku i posłuszeństwo wobec dowódców
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksBottero Pierre Ewilan z dwĂłch ĹwiatĂłw 02 Granice loduDonita K Paul [DragonKeeper Chronicles 02] DragonQuest (pdf)Zadania z analizy matematycznej. CzęÂść 3. CałkowanieA Witches' BibleCarroll_Jonathan_ _Glos_naszego_cienia.BLACKJanez Trdina Pri pastirjih na śËabjekustudium w szkarlacieRoberts Nora śÂwićÂte grzechy(1)historia wszystkoKrentz_Jayne_Ann_Noc_poslubna
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|