[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dać na kogoś znajomego na każdym rogu. Zresztą nawet nie znała zbyt wielu osób. Zaczęła przyglądać się przedmiotom w galerii. Malowidła, rzezby, ceramika. Oglądała każdy przedmiot z wielką uwagą, starając się skoncentrować. Yuri Avnery. Przywołała znów jego obraz. Co takiego miał w sobie, że wydawał jej się znajomy? Na pewno sposób, w jaki się poruszał. Cały profil? Nie była pewna. Próbuj dalej. Dzwonek przy drzwiach zadzwięczał ponownie. Willow w napięciu podniosła głowę. Trzy kobiety ubrane w tradycyjne, muzułmańskie stroje szeptały między sobą, przechodząc obok obrazów. Willow odetchnęła z ulgą. Musiała jakoś się zmierzyć z tym ciągłym strachem, opanować go. 102 RS Uznała, że skoro nie potrafi przypomnieć sobie tego człowieka, musi przypomnieć sobie wszystkich, których tutaj spotkała. Zaczęła od licznej służby w rezydencji i ochroniarzy męża. Nic z tego. To nie mógł być ktoś, kto często u nich bywał. Na pewno przypomniałaby sobie, gdyby widywała go regularnie. Pomyślała o mężczyznach, których spotykała od czasu do czasu, w miejscach, które odwiedzała. Sklepy, poczta, pralnia, gabinet lekarski. Potem starała się sobie przypomnieć ludzi, z którymi jej mąż robił interesy, a także tych, których poznawała na przyjęciach. To będzie naprawdę trudne. Często nawet nie była w stanie zapamiętać ich nazwisk. Kobiety zatrzymały się przy rzezbach, tuż obok Willow. Jedna z nich spojrzała na nią, a Willow uśmiechnęła się, zanim zdążyła powstrzymać natu- ralny impuls. Kobieta szybko odwróciła wzrok. A niech to, powinna była pamiętać o panujących tu zasadach. Bez wpatrywania się. Bez patrzenia prosto w oczy. Bez uśmiechania się. Bez... Yuri Avnery pojawił się nagle w jej pamięci, z profilu, jak widziała go przed chwilą. Ale był ubrany zupełnie inaczej. Miał na sobie długą białą szatę, a na głowie tradycyjną ghutrę. Błyszczące złotem ozdoby... Na tym przyjęciu było mnóstwo osób ubranych podobnie, w bardzo tradycyjne stroje. Stoły. Kelnerzy. Jej mąż. Wstrzymała oddech. Mój Boże. Przypomniała sobie. Tylko nie nazywał się Yuri Avnery... Abdulatif... jakiśtam. Nie pamiętała nazwiska. 103 RS Pracował dla Khaleda, był człowiekiem od brudnej roboty. Tylko raz go spotkała, ale pamiętała, że mąż tak właśnie go określił. Na początku naiwnie myślała, że chodzi o nieprzyjemne sytuacje w firmie, gdy trzeba kogoś zwolnić albo odmówić podwyżki. Jednak Khaled miał na myśli coś zupełnie innego. Zmiał się z niej, gdy mu powiedziała, jak wyobrażała sobie tę brudną robotę". Sposób, w jaki mąż patrzył na niego... Zrozumiała teraz, o jaką brudną robotę" chodzi. On nie zwalniał pracowników, tylko pomagał pozbyć się wszystkich, którzy sprawiali kłopoty. Podobnie jak Spencer Anders... Stała przed wielkim wystawowym oknem galerii wychodzącym na budynek naprzeciwko. Starała się dojrzeć biura na trzecim piętrze. Jeśli dobrze pamiętała... O Boże, jeśli pamięć jej nie zawiodła, ten mężczyzna, który był tam teraz ze Spencerem, był mordercą. Czy te biura panu odpowiadają? Spencer szedł za Yurim długim korytarzem, który prowadził do poczekalni przy windach. Mam jeszcze jedno spotkanie z innym agentem, ale jak do tej pory lepszej oferty nie otrzymałem. Avnery zatrzymał się przy oknach wychodzących na ulicę. Miły widok powiedział, wskazując głową. Spencer dołączył do niego. Jak do tej pory spotkanie przebiegało bez zakłóceń, a jednak Willow rozpoznała tego mężczyznę. Niewykluczone, że zapamiętała go jako agenta nieruchomości, przecież jej mąż mógł zamawiać ekspertyzy, które ona odbierała. Może spotkała go na jakimś przyjęciu. 104 RS Jednak instynkt nie dawał mu spokoju. Coś było nie tak z tym człowiekiem. Czy mógłbym wrócić pózniej i zrobić kilka zdjęć? spytał Spencer. A może ma pan już zdjęcia, choćby na stronie internetowej agencji. Dyskretnie przyjrzał się Avnery'emu. Swego czasu był bardzo dobry w wykrywaniu kłamców. Pana sekretarka wspomniała coś o tym. To nie z nim rozmawiał dziś rano, gdy dzwonił do agencji. Oczywiście. Znajdzie pan tam wszystko, co może interesować pańskiego klienta. Jego odpowiedz była dość lakoniczna, a agent zawahał się przez chwilę. Spencer poczuł, jak jego napięcie osiąga kolejny poziom. Czy może pan powiedzieć mi coś o formalnościach w wypadku wynajęcia tych powierzchni przez obywatela amerykańskiego? Avnery znów spojrzał w dół na ulicę. Cóż... Pańską uroczą małżonkę znudziła już chyba wizyta w galerii. Spencer spojrzał tam szybko. Willow stała naprzeciw wielkiego okna wystawowego, wpatrując się w biura na trzecim piętrze. Miał wrażenie, jakby patrzyła wprost na niego. Sądzę, że już niedługo będzie się nudzić. Długa, biała limuzyna pojawiła się nagle i zatrzymała się przed galerią. Spokojnie, Anders. Nie chcesz chyba, żebym cię tutaj musiał zabić. Na pewno pobrudziłbym wykładzinę, czego mój przyjaciel Avnery by mi nie wybaczył. Spencer odwrócił się. Zobaczył lufę rewolweru wymierzoną w siebie. Odruchowo chciał sięgnąć po pistolet. 105 RS Jestem dobrym strzelcem, a odległość niewielka. Może wezmiesz to pod uwagę, zanim wykonasz następny ruch. Spencer uniósł ręce. Wierzę ci na słowo, Avnery. Mężczyzna zaśmiał się nieprzyjemnie. Na pewno już wiesz, że nie nazywam się Avnery, ale to bez znaczenia. Idziemy do windy, Anders. I bez numerów. Obawiam się, że twoje następne spotkanie będzie twoim ostatnim. Cóż, taki rozkaz. Ktoś taki jak ty powinien to rozumieć. W takim razie nie każmy mu zbyt długo czekać. Spencer odwrócił się plecami i zaczął iść. Jeśli będzie miał szczęście, tamten zapomni sprawdzić, czy jest uzbrojony. Chwileczkę, Anders. Niestety. Spencer zatrzymał się. Cóż. Teraz miał już tylko jedno wyjście. Fałszywy Avnery przeszukiwał jego lewą stronę wolną ręką... i w tym momencie Spencer wykonał swój ruch. Uderzył prawym ramieniem z całej siły. Rozległ się cichy wystrzał. Spencer złapał rękę z bronią i uniósł ją. Upadli na podłogę. Kolejny strzał. Spencer był świetnie wyszkolony, ale jego przeciwnik też umiał swoje. Starczy tej zabawy. Spencer odsunął się i uderzył go pięścią w twarz. Głowa odskoczyła, a z pistoletu padł ostatni wystrzał. Walka była skończona. Spencer wstał i skierował się w stronę schodów. Zapinał marynarkę, schodząc po nich. Przeczesał włosy, starał się zwolnić oddech. Przy drzwiach do poczekalni zatrzymał się chwilę, otworzył je powoli i rozejrzał się. 106 RS Dwóch mężczyzn weszło przez główne wejście, po chwili zaczęli rozmawiać po arabsku z recepcjonistą. Spencer nie zrozumiał wszystkiego, ale dość, by wiedzieć, że to jego szukają. Jeśli to byli ci z limuzyny, to znaczy, że stała bardzo blisko, a także że Willow była bardzo blisko niej. Gdy tych dwóch wsiadło do windy, Spencer poczekał, aż usłyszy zamykające się drzwi, po czym wyszedł do poczekalni. Powstrzymując się, żeby nie biegnąć, szybkim krokiem kierował się do wyjścia. Panie Anders! Zignorował recepcjonistę. Nie musiał się oglądać, by wiedzieć, że właśnie próbuje skontaktować się z tymi, którzy wsiedli do windy. Jeśli chcieli go mieć, będą musieli go złapać. Wyszedł na zewnątrz. Dwie rzeczy były dla niego jasne: limuzyna wciąż tu była, zaparkowana przed galerią, ale Willow nie stała już w oknie wystawowym. Zignorował klaksony gwałtownie hamujących samochodów, gdy przekraczał jezdnię. Okna limuzyny były przyciemnione, więc nie mógł zobaczyć, czy ktoś jest w środku, ale na miejscu kierowcy nie było nikogo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksStormy_Glenn_and_Lynn_Hagen_ _Lady_Blue_Crew_04_ _Adwaka's_BladeBell Dana Marie Halle Pumas 04 Steel Beauty (nieof. tlum.)Cole, Allan & Chris Bunch Die Sten Chroniken 04 Division Der VerloreneMacGregor, Kinley (aka Sherrilyn Kenyon) MacAlister 04 Taming the ScotsmanGordon Korman Bruno & Boots 04 The War With Mr. WizzleJohn Connolly CP 04 The White Road (com v4.0)Dynastia z Bostonu 04 Bevarly Elizabeth Skryty wielbicielHathaways 04 Married by Morning_Lisa KleypasLE Modesitt Corean 04 Alector's Choice (v1.5)John Ringo Alldenata 04 Hells Faire
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plown-team.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|