[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kapitan przyglądał się im uważnie, poczem ruszył ramionami i usiadł przy rudlu nie zmieniając bynajmniej kierunku drogi. W kwadrans pózniej rozpoznałem dwa słupy dymu, zarysowujące się na północno-wschodniej stronie horyzontu. Zbliżały się ku nam z szybkością ogromną. Nagle przyszło mi na myśl, że są to prawdopodobnie, parowce, o których wspominał pan Wells i którym powierzono ścisły nadzór nad jeziorem. Zbudowane według najnowszego systemu mogły przebyć dwadzieścia siedem mil na godzinę. Szybkość ich jednak nie dorównywała szybkości Grozy, która przytem, w razie niebezpieczeństwa mogła się przekształcić na statek podwodny i ujść przed pogonią. Parowce spostrzegłszy Grozę pędziły ku niej o ile mogły najszybcej. Widocznem było, że chcą ją wziąć we dwa ognie, odciąć od Buffalo i wepchnąć w ten kąt jeziora, skąd niema innego wyjścia prócz Niagary. Nie wątpiłem już, że parowce te wysłał pan Wells. Kapitan zasiadł przy rudlu, jeden z załogi zeszedł na dół, a drugi stał na przodzie statku. Na mnie nikt nie zwracał uwagi. Głęboko wzruszony i podniecony nie spuszczałem oka z parowców, odległość między nami zmniejszyła się do 2 mil. Na twarzy Króla Przestrzeni malowała się wzgarda najwyższa. Wiedział, że nie grozi mu nic& Każdej chwili mógł statek swój zanurzyć w głębiny, gdzie go kule armatnie nie dosięgną. Upłynęło jeszcze dziesięć minut. Już tylko jedna mila dzieliła nas od parowców. Kapitan zachowywał się najobojętniej w świecie, zwiększył tylko szybkość Grozy, jak gdyby chciał igrać z prześladowcami, albo, gdy noc zapadnie, prześliznąć się między nimi. Na prawym brzegu jeziora zarysowało się Buffalo. Coraz wyrazniej odróżniałem jego gmachy, dzwonnicę, elewatory. Trochę ku północo-zachodowi, najwyżej o 4-5 mil, wody jeziora zlewały się do Niagary. Co należało mi uczynić? & Będąc wybornym pływakiem mogłem zeskoczyć z pokładu, gdy się znajdziemy między parowcami& a ztamtąd z pewnością dadzą mi pomóc. Co prawda na Niagarze miałbym szanse dużo lepsze. Mógłbym się rzucić wpław około wyspy Navy, którą znam wybornie& Czy mogę jednak rachować na to, że kapitanowi starczy odwagi, by obrać tę właśnie drogę? Przecież wodospadów przebyć nie zdoła, nawet mając do swego rozporządzenia taki statek jak Groza. Nie mogłem się zdobyć na decyzyę& Co prawda, żal mi też było opuszczać stanowisko, na którem miałem możność zbadania palącej mnie tajemnicy& Nie chciałem więc rozstawać się z Grozą i tymi dziwnymi ludzmi!& Było już po szóstej Parowce zbliżały się coraz więcej. Chwila jeszcze, a znajdziemy się między nimi. Nie ruszyłem się z miejsca. Jeden z marynarzy stał tuż obok mnie. Nieruchomo, z oczami płonącemi, z brwiami ściągniętemi kapitan zdawał się wyczekiwać chwili odpowiedniej do wykonania ostatniego manewru. Nagle z lewego parowca rozległ się wystrzał, kula musnęła powierzchnię wody i przeszła przed samym dziobem Grozy. Wyprostowałem się. Marynarz, znajdujący się za mną spojrzał pytająco na kapitana. Ten nie odwrócił nawet głowy. Nigdy nie zapomnę wyrazu głębokiej pogardy jaką tchnęły rysy jego energicznej twarzy. Równocześnie wepchnięty zostałem do kajuty i usłyszałem stuk zamykanej klapy, chwila jeszcze i statek zagłębił się w wodę. Do uszu moich dochodził głuchy łoskot wystrzałów armatnich. Potem wszystko ucichło. Przez okienko kajuty przedzierały się jakieś blade blaski Groza bez żadnego kołysania się mknęła cicho przez Erie. Zdumiony byłem niesłychaną szybkością i łatwością z jaką się dokonało przekształcenie Grozy na statek podwodny. Cóż teraz pocznie nieustraszony Król Przestrzeni?& Najprawdopodobniej zmieni kierunek drogi, albo też zbliży się do brzegu i zmieni przyrząd podwodny na samochód. Przypuszczenia moje nie sprawdziły się wcale Po upływie najwyżej dziesięciu minut usłyszałem jakiś ruch niezwykły. Nastąpiła bystra wymiana słów urywanych. Maszyny funkcyonowały z niezwykłym stukiem i hałasem. Domyśliłem się, że się coś zepsuło i statek musi znowu wypłynąć na powierzchnię wody. Tak się też i stało. Za chwilę blaski wieczorne wpadły do mojej kajuty. Na pokładzie usłyszałem kroki, otworzono klapę& W mgnieniu oka byłem już na pokładzie. Kapitan siedział u steru. Parowce znajdowały się najwyżej o ćwierć mili. Skoro tylko spostrzegą Grozę znowu rozpoczną pogoń. Płynęliśmy w kierunku Niagary. Wyznaję, że kombinacyi kapitana nie rozumiałem zupełnie. Stracił chyba rozum, jeżeli wybiera drogę przez rzekę, z której niema wyjścia. A może chce się zbliżyć do brzegów i uciekać lądem?& Zresztą mógłby przecież płynąć z większą szybkością, wyprzedzić swych prześladowców i pod osłoną nocy zniknąć im z oczu, zawracając chociażby ku zachodowi. Buffalo zostało na prawo. Trochę po siódmej ujrzeliśmy Niagarę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksJulio Verne_Ante La BanderaAlfred Jarry Ubu krol czyli PolacyVerne Juliusz Rozbitek z CynthiiFrank & Brian Herbert Man of two worldsCandace Steele 01 PśÂomienne Pragnienie (nieof.) Dean CameronDenning Troy Gwiazda po gwiezdzieJackson Brenda Thorn's challengeAnthony, Piers Cluster 4 ThousandstarAshton Avril Brooklyn Sinners 2 Sinner, SaviorZajdel _Janusz_A_ _ Limes _Inferior
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plmediatorka.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|