[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pobliskich pomieszczeniach. Potem zapadła cisza, gdy poszukiwania przeniosły się gdzieś indziej, i tylko wiatr wył za oknami. Po przeszukaniu biblioteki postanowiłem tam pozostać, żeby się martwić i nie zwracać na siebie uwagi, dopóki władze nie odjadą. Elvis poszedł ze mną, ale Piącha chciał spędzić parę minut za biurkiem w magazynie i przejrzeć faktury przed udaniem się na mszę. Choć zniknięcie brata Timothy'ego wszystkich zaniepokoiło, praca musiała zostać wykonana. Podstawą wiary braci jest to, że kiedy nadejdzie ten dzień i ich czas się skończy, odejście w trakcie uczciwej pracy będzie równie dobre jak śmierć podczas modlitwy. W bibliotece Elvis wędrował pomiędzy regałami, czasami przez nie przenikając, i czytał tytuły na grzbietach książek. Od czasu do czasu lubił sobie poczytać. We wczesnym okresie sławy zamówił dwadzieścia książek naraz w księgarni w Memphis. Opactwo ma sześćdziesiąt tysięcy tomów. Zakony, zwłaszcza benedyktynów, zawsze trwały na straży wiedzy. Wiele klasztorów Starego Zwiata przypominało fortece wzniesione na szczytach gór, z jedną drogą łatwą do zablokowania. Wiedza prawie dwóch tysiącleci, łącznie z wielkimi dziełami starożytnych Greków i Rzymian, przetrwała dzięki staraniom mnichów, gdy najazdy barbarzyńców Gotów, Hunów, Wandali wielokrotnie niszczyły zachodnią cywilizację, i gdy armie islamskie dwa razy niemal podbiły całą Europę w kampaniach należących do najkrwawszych w dziejach. Cywilizacja mówi mój przyjaciel Ozzie Boone istnieje wyłącznie dlatego, że na świecie żyją tylko dwa rodzaje ludzi: ci, którzy potrafią budować z kielnią w jednej ręce i z mieczem w drugiej, i ci, którzy wierzą, że na początku było Słowo i gotowi są na śmierć, żeby chronić wszystkie księgi dla prawd, jakie mogą zawierać. Myślę, że paru kucharzy też jest niezbędnych. Budowanie, walka, ryzykowanie życia w słusznej sprawie wymaga wysokiego morale. Nic nie podnosi morale bardziej niż idealnie usmażone sadzone jaja i stos chrupkich placków ziemniaczanych. Niespokojnie wędrując przejściami w bibliotece, skręciłem za róg i stanąłem twarzą w twarz z Rosjaninem, Rodionem Romanovichem, ostatnio widzianym we śnie. Nigdy nie twierdziłem, że mam zimną krew Jamesa Bonda, więc bez wstydu przyznam, że odskoczyłem i zawołałem: - Kurwa mać! Wielki jak niedzwiedz, patrzący spod ściągniętych krzaczastych brwi, powiedział z lekkim obcym akcentem: Co się panu stało? Przestraszył mnie pan. Niemożliwe. Cóż, czułem przestrach. Sam się pan przestraszył. Przepraszam. Za co? Za język. Mówię po angielsku. Pan tak, zgadza się, i to dobrze. Na pewno lepiej niż ja po rosyjsku. Mówi pan po rosyjsku? Nie, proszę pana. Ani słowa. - Jest pan osobliwym młodym człowiekiem. Tak, proszę pana. Wiem. Mając może pięćdziesiąt lat, Romanoyich nie wyglądał staro, ale czas poorał jego twarz bruzdami doświadczenia. Szerokie czoło przecinał ścieg maleńkich białych blizn. Zmarszczki mimiczne po obu stronach ust nie sugerowały, że wiódł pełne śmiechu życie; były głębokie, surowe, jak stare rany odniesione w czasie walki na miecze. Dla wyjaśnienia dodałem: Przepraszam za niewyparzony język. Dlaczego się pan przestraszył? Wzruszyłem ramionami. - Nie zdawałem sobie sprawy, że pan tu jest. Ja też nie zdawałem sobie sprawy, że pan tu jest, ale się nie przestraszyłem. Brakuje mi sprzętu. Jakiego sprzętu? Chodzi mi o to, że nie jestem przerażający. Jestem nieszkodliwy. A ja jestem przerażający? zapytał. Nie, proszę pana. Niezupełnie. Nie. Imponujący. Jestem imponujący? Tak, proszę pana. Całkiem imponujący. Jest pan jednym z tych, którzy używają słów bardziej dla brzmienia niż treści? A może pan wie, co oznacza nieszkodliwy? Niegrozny, proszę pana. Zgadza się. Ale pan na pewno nie jest nieszkodliwy. To tylko przez te narciarskie buty, proszę pana. W nich każdy wygląda tak, jakby mógł skopać komuś dupę. Wygląda pan na otwartego, szczerego, nawet prostego człowieka. Dziękuję panu. - Ale jest pan złożony, skomplikowany, a nawet zawiły, jak podejrzewam. - Jestem taki, na jakiego wyglądam zapewniłem go. Jestem tylko kucharzem. Tak, brzmi całkiem przekonująco, biorąc pod uwagę pańskie wyjątkowo puszyste naleśniki. A ja jestem bibliotekarzem z Indianapolis. Wskazałem książkę, którą trzymał w ręku w taki sposób, że nie mogłem zobaczyć tytułu. Co pan lubi czytać? Ta pozycja traktuje o truciznach i wielkich trucicielach na przestrzeni dziejów. Trochę dołująca. Nie takie książki człowiek spodziewa się znalezć w bibliotece opactwa. Zabójstwa są ważnym aspektem historii Kościoła odparł Romanovich. Na przestrzeni wieków duchowni byli truci przez władców i polityków. Katarzyna Medycejska zamordowała kardynała Lorraine'a nasączonymi trucizną pieniędzmi. Toksyna przeniknęła przez skórę i kardynał w ciągu pięciu minut rozstał się z życiem, Pewnie to dobrze, że zmierzamy ku ekonomii bezgotówkowej. Dlaczego ktoś, kto jest tylko kucharzem, spędza miesiące w klasztornym domu gościnnym? Nie ma czynszu. Wyczerpanie pracą przy płycie. Syndrom cieśni nadgarstka będący skutkiem złej techniki wywijania łopatką. Potrzeba duchowej rewitalizacji. Czy potrzeba duchowej rewitalizacji występuje powszechnie w środowisku kucharzy? Być może jest typową cechą zawodu, proszę pana. Poke Barnett dwa razy w roku udaje się do
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plnatalcia94.xlx.pl
|
|
IndeksAlan Dean Foster Flinx SS Snakes EyesCandace Steele 01 PĹomienne Pragnienie (nieof.) Dean CameronFoster, Alan Dean Icerigger 2 Mission to MoulokinFoster Alan Dean NadchodzÄ
ca burzaDean Ing Soft TargetsAlan Dean Foster The Chronicles of RAlan Dean Foster Icerigger 1Koontz Dean R. Braciszek OddMacGregor, Kinley (aka Sherrilyn Kenyon) Brotherhood 02 Claiming the HighlanderJames Blish And all the Stars a Stage
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plrafalradomski.pev.pl
Cytat
Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie. A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne |
|