pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wkroczyła do okazałego gmachu z dyskretną mosiężną tabliczką wmurowaną w kamien-
ny mur przy bramie.
Przez chwilę stał jak skamieniały, zanim odzyskał zdolność logicznego myślenia.
W końcu powiązał jej przybycie z wcześniejszą wizytą w agencji zatrudnienia. Podej-
rzewał, że skierowano ją tu do pracy. Wysiadł z samochodu i wszedł do środka.
- Szukam Sophie Granton - poinformował zwięzle recepcjonistkę przy biurku.
Dziewczyna zarumieniła się, jak większość kobiet w jego obecności. Mimo że nie
dodał żadnego wyjaśnienia, zerknęła na listę gości i skinęła głową.
R
L
T
- Dopiero weszła. Może jej pan poszukać. Dziś taki piękny dzień, że wszyscy wy-
szli na dwór. Tam na prawo są drzwi do ogrodu.
Nikosa zaskoczyły tutejsze obyczaje. Nigdy nie słyszał, żeby jakikolwiek praco-
dawca przesłuchiwał kandydatów na wolnym powietrzu. Zaciekawiony, rozejrzał się do-
okoła.
Doszedł do wniosku, że tego rodzaju placówki, choć bez wątpienia niezbędne, nie
są najlepszymi miejscami do pracy. Z całą pewnością wymagano tu dobrej kondycji fi-
zycznej, której Sophie zdecydowanie brakowało. Gdy zobaczył ją w norze, którą z ko-
nieczności zamieszkiwała, wyglądała na słabą i kruchą.
Doznał szoku, gdy dotarło do niego, jaką biedę cierpi. Jeszcze większy wstrząs
przeżył, gdy wyobraził sobie, przez jakie piekło przeszła od czasu, gdy odtrącił ją feral-
nej nocy przed czterema laty.
Wyszedł przez wskazane drzwi na plac z trawnikiem otoczonym rabatkami i sta-
rannie przyciętymi krzewami ozdobnymi. Pobyt w tak luksusowych warunkach musiał
drogo kosztować, lecz z całą pewnością nie należał do przyjemności.
Popatrzył z przygnębieniem na mieszkańców, potem przebiegł wzrokiem ogród.
Wreszcie ją zobaczył. Stała przy drewnianej ławeczce. Nie zwlekając, ruszył wprost w
jej kierunku. Nie zauważyła go, całkowicie pochłonięta rozmową, przypuszczalnie kwa-
lifikacyjną, z jedną z pracownic. Kobieta pokiwała głową i odeszła w innym kierunku. W
tym momencie Sophie go spostrzegła.
Sophie o mało nie zemdlała. Przemknęło jej przez głowę, że dostała halucynacji.
Nie mogła uwierzyć, że to sam Nikos, we własnej osobie, zmierza w jej stronę. Co on tu
robił? Skąd wiedział, gdzie jej szukać? Nie planowała dzisiejszej wizyty. Ponieważ w
agencji pośrednictwa zaoferowano jej tylko zajęcie na wieczór, postanowiła wykorzystać
wolne popołudnie.
Musiał ją śledzić. Innego wyjaśnienia nie znalazła. Tylko dlaczego? W jakim celu?
Z pewnością powiedział jej wszystko, co miał do powiedzenia. Inaczej nie spełniłby jej
prośby, żeby zostawił ją samą. Nikos Kazandros nie słuchał nikogo, jeśli nie chciał.
Ze zdumieniem obserwowała, jak do niej podchodzi.
R
L
T
- Jak przebiegła rozmowa kwalifikacyjna? - zagadnął bez śladu zaciekawienia, jak-
by naprawdę interesowało go coś zupełnie innego.
Patrzyła na niego w milczeniu, niezdolna wypowiedzieć słowa. Z psychicznego i
fizycznego wyczerpania dostała zawrotów głowy. Najchętniej zacisnęłaby powieki, żeby
go więcej nie oglądać. Dlaczego ją prześladował?
- Nie męcz mnie, Nikos - jęknęła błagalnie. - Więcej nie wytrzymam. Nie mogę.
Nikos zignorował jej prośbę. Ponownie omiótłszy wzrokiem ogród, zapytał:
- Naprawdę zamierzasz tu pracować?
Sophie otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale nie padło z nich ani jedno słowo.
Coś innego przykuło jej uwagę. Odwróciła głowę w kierunku zbliżających się osób. Gdy
podeszły bliżej, krew odpłynęła Nikosowi z twarzy.
Sophie wyszła im naprzeciw. Powitała nowo przybyłego z czułością:
- Cześć, tato!
Nikos patrzył jak zahipnotyzowany na skurczoną postać na wózku inwalidzkim.
Edward Granton z wyraznym wysiłkiem uniósł spuszczoną głowę. Popatrzył na córkę
półprzytomnym wzrokiem. Sophie pocałowała go w policzek
- Dostałam wolne popołudnie, więc przyszłam cię odwiedzić - wyjaśniła. - Jak się
dziś czujesz?
- O, jak panią widzi, to od razu lepiej, nieprawdaż? - odpowiedziała w jego imieniu
pielęgniarka, ta sama, z którą Sophie rozmawiała wcześniej. Spróbowała zachęcić pa-
cjenta, żeby potwierdził jej słowa. Wreszcie nieskończenie powoli kiwnął głową.
- So...phie! - wyjąkał.
Choć wypowiedzenie jej imienia przyszło mu z wielkim trudem, zawarł w nim
bezmiar miłości.
Nikosowi odebrało mowę. Stał nieruchomo z boku, podczas gdy Sophie usiadła na
ławeczce. Pielęgniarka ustawiła wózek twarzą do niej, tak żeby mogła ująć bezwładną
dłoń ojca.
- Ma pan dziś jeszcze drugiego gościa! - oznajmiła radośnie.
Nikos wiedział, że pogodny sposób bycia personelu w placówkach medycznych
stanowi element terapii. Zwłaszcza w kontakcie ze szczególnie ciężkimi przypadkami nie
R
L
T
można sobie pozwolić na okazywanie smutku czy zdenerwowania, by nie przygnębiać
chorych. Pacjent uniósł opadające powieki.
- Miło pana znowu widzieć - zagadnął Nikos na powitanie.
Nie wiadomo, jakim cudem kłamstwo przeszło mu przez usta. Nic nie sprawiłoby
mu większej przykrości niż oglądanie Edwarda Grantona powalonego ciężką chorobą.
Nie rozpoznał go, choć najwyrazniej dokładał wszelkich starań, by sobie przypo-
mnieć, kogo widzi. Nikos nie ułatwił mu zadania. Uznał, że lepiej, żeby nie pamiętał
człowieka, który zostawił go na lodzie u progu finansowej ruiny. Czuł ciężar w żołądku,
jakby połknął kamień. Pan Granton zwrócił pytające spojrzenie na córkę. Wystarczyło,
że ścisnęła mu dłoń dla dodania otuchy, by napięcie znikło z jego twarzy.
- Wszystko w porządku, tatusiu - zapewniła Sophie łagodnie.
Dziecinne zdrobnienie przypomniało Nikosowi początek znajomości. Rozbawiło
go wtedy, ale też uświadomiło mu, że jest dla niego za młoda. Choć nadal go używała,
czas pokazał, że wydoroślała w mgnieniu oka. Wiele przeżyła jak na swój wiek.
Podczas gdy czule przemawiała do ojca, Nikos dyskretnie spytał pielęgniarkę:
- Co go doprowadziło do takiego stanu?
- Udar mózgu - odparła z zawodową troską w głosie. - O mało nie umarł. Dwa za-
wały bardzo osłabiły organizm. Tylko oddaniu i poświęceniu córki zawdzięcza, że prze-
żył. Zrobiła wszystko, żeby go uratować. Nadal jest bardzo słaby, ale w znacznie lep-
szym stanie niż na początku.
- Kiedy zachorował?
- Ponad rok temu. Dobrze, że tu trafił po wyjściu ze szpitala. To pierwszorzędna
klinika rehabilitacyjna dla pacjentów po udarach. Głęboko wierzę, że tutejszym metodom
leczenia zawdzięcza znaczniejszą poprawę, niż rokowano. Szkoda by było, gdyby musiał
ją opuścić.
- Z jakiego powodu? - zapytał, w pełni świadomy, że zawdzięcza jej rozmowność
swojemu urokowi osobistemu. Wykorzystał go bez skrupułów, żeby wyciągnąć jak naj-
więcej informacji.
R
L
T
- Ponieważ to prywatna placówka, koszty pobytu przekraczają możliwości finan-
sowe wielu osób. Ale mam szczerą nadzieję, że będzie mógł kontynuować leczenie - do-
dała, zerkając na drogi garnitur i buty szyte na miarę.
Nikos dostrzegł jej znaczące spojrzenie, lecz myślami przebywał gdzie indziej: nie
wśród kuśtykających i wożonych na wózkach pacjentów, lecz w taksówce sunącej w
strugach deszczu po londyńskich ulicach. Widział przed sobą zbolałą twarz Sophie z za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksGwiezdne Wojny część VI. James Kahn Powrót JediJames Axler Deathlands 019 Deep EmpireJames Axler Deathlands 040 Nightmare PassageJames Axler Deathlands 042 Way of the WolfJames P. Hogan Life Maker 2 The Immortality OptionJames Axler Deathlands 017 Fury's PilgrimsJames Axler Deathlands 020 Cold AsylumJames Axler Deathlands 038 Mars ArenaHogan, James P Giants 1 Inherit the StarsJames Axler Deathlands 052 Zero City
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mediatorka.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com