pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przewiesił bukłak przez ramię, podniósł
maczugę i ruszył równolegle do szlaku
jezdzców. Jeszcze dwukrotnie w ciągu tej, zda
się, bezkresnej nocy, mijały go pędzące w tę
samą stronę grupy wojowników, co zmuszało go
do krycia się w rozpadlinach. Za każdym razem
było mu coraz trudniej wstać i iść dalej, ale
zmarznięta ziemia stanowiła niezły doping.
Zaczęło się rozjaśniać na wschodzie. Szedł już
z największym trudem. Czuł zmęczenie i...
grawitację półtora G. Jego gwiazda
przewodniczka dotknęła horyzontu, niknąc w
szarości świtu.
Czas było odpocząć. Postanowił, że nie będzie
wędrować po wschodzie słońca. Tylko dzięki
temu potrafił do tej pory w ogóle zmusić się
do marszu. Mógł wprawdzie łatwiej utrzymać
właściwy kierunek, ale było to zbyt
niebezpieczne. ^Na pustej równinie łatwo było
dostrzec poruszającą się postać, nawet z dużej
odległości. Statku ciągle nie było widać.
Czekała go więc długa droga. Jeśli chciał iść
dalej, potrzebował trochę wypoczynku, a to
było możliwe tylko w ciągu dnia.
Z trudem wczołgał się do następnego rowu. W
północnej ścianie, tam gdzie słońce
przygrzewało cały dzień, była niewielka jama.
Planeta Zmierci III
- 50
-
Kryjówka wprost wymarzona dla niego.
Zasłaniała go od góry, a jednocześnie chroniła
przed wiatrem. Pociągnął kolana do piersi,
starając się nie zwracać uwagi na dotkliwe
zimno, które czuł pomimo futer i ubrania
ochronnego. Gdy zastanawiał się, czy
wyczerpany, zmarznięty, zesztywniały, będzie w
stanie zasnąć w tej niewygodnej pozycji,
zapadł w sen.
Obudził go jakiś dzwięk, czyjaś obecność.
Otworzył jedno oko i zerknął spod kapelusza.
Jakieś dwa zwierzaki o szarym futerku, łysych
ogonach i długich zębach przyglądały mu się z
drugiej strony rowu. Na głośne "buu!"
zniknęły. Zdawało mu się, że jest nieco
cieplej. Ziemia też robiła wrażenie
cieplejszej, a może to jego zdrętwiałe członki
już mc nie czuły. Znowu zasnął.
Kiedy ponownie się obudził, słońce skryło się
już za krawędzią rowu i znalazł się w cieniu.
Wiedział teraz dokładnie, co czuje połeć mięsa
w zamrażarce.
Najmniejszy ruch wydawał mu się zadaniem ponad
siły. Miał również wrażenie, że jeśli uderzy o
coś ręką lub nogą, rozpadnie się na kawałki.
Wysączył resztki napoju z bukłaka. To go
trochę ożywiło.
Zachód słońca ponownie pomógł mu wyznaczyć
kierunek, a kiedy wzeszły gwiazdy, ruszył w
drogę. Marsz jeszcze trudniejszy niż
poprzedniej nocy. Wyczerpanie, rany i brak
pożywienia dawały się we znaki. Po godzinie
trząsł u i chwiał jak osiemdziesięciolatek i
zrozumiał, że daleko nie zajdzie. Upadł bez
tchu na ziemię, zwalniając przycisk, który
wrzucił mu medpakiet w dłoń.
- Oszczędzałem cię na czarną godzinę i, jeśli
się nie mylę, właśnie słyszę ostatni dzwonek.
Chichocząc słabo z kiepskiego dowcipu, ustawił
tarczę sterowania w pozycji ,,Stymulatory.
Normalna dawka", Przycisnął urządzenie do
wewnętrznej strony nadgarstka. Poczuł ostre
Planeta Zmierci III
- 51
-
ukłucie igieł. Działało. Po sześćdziesięciu
sekundach stwierdził, że zmęczenie zaczęło
ustępować. Wstał. Czul jeszcze tylko mrowienie
w kończynach.
- W drogę - krzyknął, szukając obranej
konstelacji. Wsunął medpakiet na swoje
miejsce. Ta noc nie była ani długa, ani krótka
- po prostu minęła w przyjemnym oszołomieniu.
Pod wpływem narkotyków jego umysł dobrze
pracował.
Starał się nie myśleć, jaką cenę za to
zapłaci. Minęło go kilka grup wojowników;
wszystkie nadciągały od strony statku. Za
każdym razem krył się, chociaż większość z
nich była daleko. Zastanawiał się. czy
stoczyli jakąś bitwę i czy zostali pobici. Za
każdym razem zmieniał też nieco kierunek,
zbliżając się do ich szlaku, żeby się nie
zgubić.
Gdzieś około trzeciej stwierdził, że często
się potyka, a w pewnym momencie szedł prawie
na kolanach. Tym razem ustawił medpakiet na ,,
Stymulatory. Dawka dodatkowa". Zastrzyki
podziałały i ruszył dalej stanowczym, równym
krokiem.
Był prawie świt, kiedy poczuł swąd.
Niebo na wschodzie zaczęło szarzeć, a zapach
zrobił się za intensywny. Jason zastanawiał
się, co to może żyć. Nie zatrzymał się, lecz
jak poprzedniego ranka, spieszył kroku. To był
już ostatni dzień, jaki mu został. Musiał
dotrzeć do statku, zanim wyczerpią się
akumulatory. Nie mógł być daleko. Był dużo
mniejszy niż moropy i ich jezdzcy, więc przy
odrobienie szczęścia powinien dostrzec ich
pierwszy.
Kiedy wszedł na obszar sczerniałej trawy,
początkowo nie wierzył własnym oczom.
Zaprószony przypadkiem -jak początkowo sądził
- ogień wypalił regularne koło. Dopiero kiedy
rozpoznał pogięte, zardzewiałe szczątki
urządzeń górniczych, zrozumiał...
Planeta Zmierci III
- 52
-
"Jestem na miejscu. To tu wylądowaliśmy" -
krążył jak pijany zataczając się i z obłędem w
oczach patrzył na rozciągającą się wokół
pustkę.
- To tutaj! - krzyczał. - Tu był statek.
"Waleczny" wylądował tuż obok poprzedniego
obozu. Wszystko się zgadza, tylko gdzie jest
statek? ...Odlecieli... Odlecieli beze
mnie!...
Opuścił ręce w niemej rozpaczy i stał,
chwiejąc się, bez sił. Statek, przyjaciele -
wszystko przepadło.
Gdzieś niedaleko zagrzmiał tupot ciężkich
kroków. Zza wzgórza pędziło pięć moropów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczuHarry Turtledove Alternate Generals 2 Advance and RetreatAnthony Piers Cykl Krąg walki (01) Sos Sznur02.Harry Potter und die Kammer des Schreckensgarth_nix_ _cykl_stare_królestwo_03_ _abhorsenAnne Mccaffrey Cykl Pegaz (02) Lot PegazaHarris Charlaine Harper 2 Grób z niespodziankąHarris Raye Lynn Hiszpański torreadorHarry Turtledove VStatystyka opisowa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spoker-kasa.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com