pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozostałymi przy życiu ludzmi.
- Ja, no... odczuwam od czasu do czasu małe zagubienie.
- Jakie zagubienie?
- On nie wie, czy śpi czy chodzi na jawie - wtrąciła Angie,
usiłując być pomocna.
- Nie tylko to - rzekł Stanley. - Ale doznaję jeszcze czegoś,
co mogę tylko nazwać moralnym zagubieniem.
- Czyżby? A jak to się przejawia?
- Za każdym razem w inny sposób. Mam przypływy
wściekłości i obrzydzenia do Boga, muzyki i ludzi. Nawet do
ludzi, których lubię. Nawet do ludzi, których kocham.
Zwiatła zmieniły się na zielone i Madeleine włączyła bieg.
- Masz także przypływy gwałtowności, prawda? I seksualnej
żądzy?
Spojrzał na nią bystro. Uśmiechnęła się, chociaż nie spojrzała
na niego.
- Wiem, jak silną miałeś chęć, by włożyć dłoń między moje
nogi, panie Eisner.  Prowadzi, więc nie może mi
przeszkodzić . A tam jest tak ciepło, pachnie skórą i kobietą,
i jakimiś perfumami, których nie umiesz rozpoznać.
- Myślę, że Gordon przychodzi do siebie - zawołała Angie,
która najwyrazniej nie słyszała słów Madeleine Springer.
Stanley popatrzał na nią gniewnie.
- Skąd pani to wszystko wie? Umie pani czytać w myślach,
czy co?
- Jestem bardzo dobrym medium, to wszystko - odparła. -
Widziałeś, co zrobiłam z ręką Gordona, tam, w domu. To
było nic innego jak leczenie za pomocą wiary. Tylko że było
to znacznie bardziej skuteczne leczenie wiarą, niż potrafi to
robić większość mediów.
- Mówi pani serio? - powiedział Stanley.
- W kosmosie istnieją naturalne, potężne siły. Wiem, jak je
wezwać i jak nimi pokierować. Nie ma w tym nic
nadprzyrodzonego. Dziś nikt już się nie dziwi, że szklana
gruszka może świecić elektrycznym światłem. A przecież to,
co ja robię, nie jest bardziej zadziwiające, a w pewien sposób
nawet o wiele prostsze. Te naturalne siły były z pewnością na
ziemi znacznie dłużej.
Skręcali właśnie w kierunku Richmond Hill, kiedy na jezdnię
weszło dwóch policjantów.
- A niech to... - powiedziała Madeleine. Skierowała humbera
na pobocze i zatrzymała się. Jeden z policjantów zbliżył się
do okienka Stanleya i zapukał w nie delikatnie. Stanley
opuścił szybę.
- Dzień dobry - przywitał go policjant z nosem czerwonym
jak burak. Jego oddech zamieniał się w biały obłoczek. Jego
kompan w zdezelowanych metalowych okularach cały czas
pociągał nosem i ocierał go rękawiczką.
- Czym mogę służyć, panie oficerze? - spytał Stanley.
Policjant zajrzał do samochodu, a potem powiedział:
- Po prostu chcemy wiedzieć, dokąd to się jedzie o czwartej
nad ranem.
Stanley odwrócił się do Madeleine. Jego usta prawie
przybrały kształt  g , aby zapytać:  Gdzie jedziemy, pani
Springer? , kiedy spostrzegł, że jej tam nie ma. Nie ma
kierownicy, pedałów gazu, hamulca i drążka zmiany biegów.
Wszystko to tajemniczo przemieściło się i zmaterializowało
przed nim, tak jakby to on prowadził.
Obrócił się szybko do tyłu. Tylne siedzenie było także puste.
W samochodzie był tylko on jeden.
To był sen. Tennyson, chłopcopsy, wszystko. Wszystko to
było snem. Ale co on robi w tym dziwnym samochodzie w
środku nocy?
- Jesteśmy Amerykanami? - zapytał policjant.
- No cóż, ja jestem - odparł Stanley.
Policjanta to jakoś nie rozbawiło i zaczął oglądać kod na
przedniej szybie.
- Czy to pana samochód?
Policjant w okularach chodził powoli dokoła humbera,
sprawdzając światła i ogumienie.
- No, tak... - zaczął Stanley i wtedy kącikiem oka ujrzał
migoczącą przejrzystą białość ud Madeleine Springer, prawie
całkowicie niewidoczną, jak odbicie ud w ciemnej szybie.
Wyciągnął palce do znajdującej się przed nim kierownicy i
drżąc mimowolnie przekonał się, że ona jest niematerialna,
że jest iluzją kierownicy, niczym więcej. Miał nadzieję, że
policjant nie zauważył, jak jego dłonie przechodzą przez nią.
Jeśli Madeleine Springer stała się niewidzialna - i Angie z
Gordonem również - to musi jej bardzo zależeć, by ukryć
swoją obecność tutaj - a może nawet sam fakt swego
istnienia.
- Tak, to mój samochód - zakończył.
- Mógłby pan podać mi numer rejestracyjny?
- Oczywiście... eee... NLT 683 - powiedział, słysząc głos
Madeleine Springer wprost w swojej głowie, tak czysto i
wyraznie jakby mówiła głośno do jego ucha.
- Zgadza się - policjant wyciągnął czarny skórkowy notes.
- Ma pan zle ustawiony migacz. Mruga za wolno. Proszę to
naprawić.
- Oczywiście, przepraszam. Nie zauważyłem tego. Policjant
wydarł zapisaną przez siebie kartkę.
- I proszę przedłożyć swoje prawo jazdy i dokumenty
samochodu w ciągu siedmiu dni na dowolnym posterunku
policji.
- Tak - odparł Stanley. Poczuł ogromne naelektryzowanie
wewnątrz samochodu, jakby przeciągał dłonią przed ekranem
telewizyjnym. Jego włosy podniosły się z tyłu głowy.
Policjanci wrócili do swego samochodu, zacierając zgrabiałe
ręce. Silnik humbera znowu zapalił i stary samochód ruszył z
wolna. Kiedy mijali policyjny radiowóz, Stanley udawał, że
trzyma kierownicę, chociaż w ogóle nie wyczuwał żadnej
materialnej substancji, jedynie ciche trzaski psychicznie
skupionej energii.
Dopiero kiedy stanęli na końcu Richmond Hill, Madeleine
Springer zaczęła powoli się znowu wyłaniać, najpierw jak
ziarnisty obraz w zle nastawionym telewizorze, potem w
pełni.
- Rety, co za numer! - wykrzyknęła Angie. Trzymała dłoń na
swojej twarzy, chcąc się upewnić, że ciągle jest na miejscu. -
Jak pani to zrobiła?
- To taka mała sztuczka z załamaniem światła, to wszystko -
odparła Madeleine Springer. Stanley obrócił się na siedzeniu
i solidaryzując się z Angie, zrobił zdumioną minę.
- Czy byłaby pani w stanie robić to cały czas? - spytał ją. -
Mogłaby pani siedzieć obok innych i słuchać, co mówią na
pani temat, a oni by nawet o tym nie wiedzieli.
- Obawiam się, że niewidzialność pochłania zbyt wiele
naturalnej energii - odparła Madeleine Springer. Mijali
właśnie staromodny pub zwany  The Lass of Richmond
Hill . Stanley ku swemu rozczarowaniu zauważył, że podają
tam potrawy z rożna w stylu nowoorleańskim. Kiedy
przyjechał po raz pierwszy do Anglii, spodziewał się, że
będzie tu pod dostatkiem knajp z frytkami i rybami,
straganów z ciasteczkami i dickensowskich garkuchni. Za-
miast tego natrafił na te same sklepy z  szybką żywnością
co w Napa, te same Burger Kingi, MacDonaldy i mrożone
kurczaki z Kentucky.
Wjechali na sam szczyt Richmond Hill, wysoko ponad
łukiem Tamizy. Tarasowate ogrody, które opadały stopniami
na dół do rzeki, były pogrążone tego ranka w gęstej mgle, ale
sama rzeka, przepływając między Petersham Meadows na
wschodnim brzegu a Marble Hill Garden na zachodnim,
połyskiwała wśród drzew przytłumionym blaskiem. Dziki,
melancholijny widok, jeden z bardziej romantycznych w
południowej Anglii. I pomyśleć, że ten sam widok oglądał
Henry Tudor, że tą samą drogą przejeżdżała w powozie
królowa Elżbieta. Czasami historia Londynu uwznioślała
Stanleya, a czasami przygnębiała.
Zawieszenie dwudziestopięcioletniego samochodu Madeleine
Springer zastukotało głośno, kiedy skręcała w wąską śliską,
prywatną drogę. Zatrzymała się, wyłączyła silnik i
obwieściła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksJacqueline Carey Kushiel's Legacy 03 Kushiel's MercyLaurie Marks Elemental Logic 03 Water LogicDennis Lehane [Patrick Kenzie & Angela Gennaro 03] Sacred (v4.0) (pdf)Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lataIan Rankin [Jack Harvey 03] Blood Hunt (v1.0)Holly Lisle World Gates 03 Gods Old And DarkJeanne Stein Anna Strong 03 The Watcher v1.0 (BD)Lloyd Alexander Chronicles of Prydain 03 The Castle of Llyrgarth_nix_ _cykl_stare_królestwo_03_ _abhorsenChild Maureen Królowie Kalifornii 03 Opowieść o szczęściu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spoker-kasa.htw.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com