pobieranie; pdf; ebook; download; do ÂściÂągnięcia
 
Cytat
Felicitas multos habet amicos - szczęście ma wielu przyjaciół.
Indeks Eddings_Dav D20021169 arteuza
 
  Witamy


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Szybko ocenili sytuacjê, nie marnuj¹c słów. Luminara chciaÅ‚a zo-
staæ z Barriss¹, a Anakina umieSciæ z Obi-Wanem, ale wiêkszy sens
miaÅ‚o poÅ‚¹czenie ka¿dego z padawanów z doSwiadczonym przewodni-
kiem. Mistrzowie Jedi mieli zabraæ swoje zwierzêta za najwiêkszy ze
sztucznych filarów. Choæ odlegÅ‚oSæ miêdzy kolumnami byÅ‚a niewielka,
wszyscy boleSnie odczuwali koniecznoSæ rozÅ‚¹ki.
Jak tylko Luminara z Obi-Wanem zdoÅ‚ali przekonaæ zwierzêta, by
poÅ‚o¿yÅ‚y siê za br¹zowym sÅ‚upem, sami tak¿e poszukali schronienia,
ciasno tul¹c siê do siebie w Srodku trójk¹tnego filara. Wodze suuba-
tarów owinêli wokół podstawy kolumny i zabezpieczyli w sposób,
jaki zd¹¿yÅ‚ pokazaæ im Kyakhta. Kiedy wszystko byÅ‚o gotowe, Lumi-
nara stwierdziÅ‚a, ¿e chce jej siê Smiaæ. Jej towarzysz od razu to za-
uwa¿yÅ‚.
 To miÅ‚o, ¿e znalazÅ‚aS w naszej sytuacji coS wesoÅ‚ego. JeSli to
nie tajemnica, sam te¿ chêtnie bym siê poSmiaÅ‚.
Luminara nachyliÅ‚a siê do mistrza, z trudem przekrzykuj¹c ogÅ‚u-
szaj¹cy skrzek, który rozbrzmiewaÅ‚ ju¿ prawie nad ich gÅ‚owami.
 Lata ciê¿kiej nauki, spêdzone na opanowywaniu niezliczonych
umiejêtnoSci, przemierzanie galaktyki wzdÅ‚u¿ i wszerz w sÅ‚u¿bie Re-
publiki, podziw współbraci& i oto jestem tutaj, chowaj¹c siê za ka-
mieniem i gapi¹c na tÅ‚uste zadki obcych zwierz¹t.
Kiedy Obi-Wan stwierdziÅ‚, ¿e istotnie siedzi przyciSniêty do ka-
mienia i wpatruje siê w parê potê¿nych zwierzêcych zadów, tak¿e nie
mógÅ‚ opanowaæ Smiechu.
Niebo byÅ‚o teraz ciemne jak w pochmurny zmierzch. CoS plasnêÅ‚o
cicho za plecami SciSniêtych Jedi. Potem drugi raz i trzeci, coraz szyb-
ciej i szybciej. A potem rój znalazÅ‚ siê tu¿ nad ich gÅ‚owami i plaSniêcia
zmieniÅ‚y siê w równomierne, gÅ‚uche dudnienie. Luminara w mySli dziê-
kowaÅ‚a maÅ‚ym kopaczom, których nawet nigdy nie widziaÅ‚a. To dziêki
ich ciê¿kiej pracy podró¿ni mieli siê gdzie schroniæ i prze¿yæ.
Ale jak dÅ‚ugo? Aomot uderzaj¹cych w filar kyrenów narastaÅ‚, a¿
wreszcie mieszanina kamieni i cementopodobnej Sliny zaczêÅ‚a dr¿eæ
pod ich naciskiem. Jak wielkie było to stado? Czy ten i pozostałe filary,
chroni¹ce ich towarzyszy, zdoÅ‚aj¹ przetrzymaæ uderzenia tysiêcy kyre-
nów rzucaj¹cych siê bezmySlnie na ich Sciany?
130
Czarne kształty, liczone w setkach milionów, przelatywały obok
z zawrotn¹ prêdkoSci¹. W tÅ‚oku drobnych ciaÅ‚ trudno byÅ‚o wypatrzyæ
pojedyncze osobniki. Stado wygl¹daÅ‚o jak cyklon skrzydeÅ‚, oczu i roz-
wartych pysków. CoS uderzyÅ‚o Luminarê w praw¹ kostkê. Jedi pode-
rwaÅ‚a siê z lekkim okrzykiem. Obi-Wan pochyliÅ‚ siê i delikatnie pod-
niósÅ‚ obur¹cz trzepocz¹ce, podskakuj¹ce stworzenie. DrgaÅ‚o jeszcze
przez chwilê z poÅ‚amanymi skrzydÅ‚ami i zmia¿d¿onym ciaÅ‚em, zanim
znieruchomiało mu w dłoniach.
Było prawie całkiem czarne i miało cztery błoniaste skrzydła o roz-
piêtoSci stulonych dÅ‚oni Jedi: jedna para wyrastaÅ‚a na wysokoSci ¿eber,
druga para sterczaÅ‚a z grzbietu. Nic dziwnego, ¿e mo¿e tak dÅ‚ugo le-
cieæ, pomySlaÅ‚a Luminara. W razie potrzeby mo¿e szybowaæ na dol-
nych skrzydÅ‚ach, górnymi nabieraj¹c szybkoSci. Ka¿de skrzydÅ‚o zdobi-
Å‚a jaskrawo¿Ã³Å‚ta plama, byæ mo¿e rodzaj znaku rozpoznawczego dla braci
w powietrzu. Zamiast nóg stworzenie miało dwa grube, puszyste futrzane
waÅ‚ki, biegn¹ce pod brzuchem jak pÅ‚ozy sañ. Widocznie nie miaÅ‚o ani
okazji, ani zamiłowania do pieszych wycieczek.
Metoda masowego ¿erowania uprawianego przez kyreny znalazÅ‚a
swoje wyjaSnienie w ksztaÅ‚cie pyszczka. Szeroki otwór gêbowy byÅ‚ od
góry i dołu obramowany czymS w rodzaju rogowych grzebieni. W le-
c¹cym stadzie stworzenia na samym dole obcinaÅ‚y po¿ywne kÅ‚osy traw
nie zatrzymuj¹c siê, bo dolne, ostre grzebienie dziaÅ‚aÅ‚y jak lataj¹ce sier-
py. Kiedy jedne siê najadÅ‚y, kolejna, gÅ‚odna warstwa zajmowaÅ‚a ich miej-
sce. Najedzone stwory leciaÅ‚y w Srodku albo w górnej czêSci stada, spo-
kojnie trawi¹c posiÅ‚ek i ani na chwilê nie przerywaj¹c lotu. Chmura
kyrenów pozostaje w ci¹gÅ‚ym ruchu nie tylko naprzód, ale równie¿ we-
wn¹trz grupy.
Kolejny kyren nadleciaÅ‚, trzepocz¹c bezradnie i obijaj¹c siê o pod-
Å‚o¿e. JeSli nie zauwa¿aæ smrodu, jaki wydawaÅ‚y, byÅ‚y to Å‚adne stwo-
rzonka o smutnych pyszczkach. Luminara wychyliÅ‚a siê lekko i spoj-
rzała w prawo nad ramieniem Obi-Wana.
 Barrisso! Wszystko w porz¹dku? SÅ‚yszysz mnie?
Jej woÅ‚anie zginêÅ‚o w szumie skrzydeÅ‚. Nie widziaÅ‚a nic poprzez
gêst¹, nieprzerwan¹ falê pêdz¹cych kyrenów, a ich rozdzieraj¹cy uszy
skrzek zagÅ‚uszaÅ‚ wszelkie inne odgÅ‚osy. PrzypomniaÅ‚a sobie, ¿e Barris-
sa jest z Bulganem. Luminara nie martwiÅ‚a siê specjalnie o swoj¹ uczen-
nicê, która nieraz ju¿ udowodniÅ‚a, ¿e doskonale potrafi o siebie zadbaæ.
Znajome, lekkie drgnienie w Mocy wskazywaÅ‚o, ¿e jej obecnoSæ jest
wci¹¿ ¿ywa i silna. Jednak przelotny choæby widok znajomej postaci
byÅ‚by bardzo krzepi¹cy.
131
WydawaÅ‚o siê, ¿e siedz¹ tak wciSniêci w sÅ‚up jijitów przez caÅ‚y ra-
nek. W istocie upÅ‚ynêÅ‚a nie wiêcej ni¿ godzina. Suubatary, przytulone
do siebie w poszukiwaniu ochrony i spokoju, opuSciÅ‚y ¿aÅ‚oSnie trój-
k¹tne gÅ‚owy. Kyreny SmigaÅ‚y po obu stronach lub powy¿ej, zbyt zajête
utrzymywaniem siê w powietrzu, by skrêciæ w lewo czy w prawo i skub-
n¹æ trawy obok le¿¹cych suubatarów.
Kolumny z kamienia byÅ‚y jedyn¹ ochron¹ zarówno dla ludzi, jak
i wierzchowców, ale i one zaczêÅ‚y drgaæ pod uderzeniami setek samo-
bójczych ataków. Stłoczone ciasno w stadzie, kyreny nie miały wolnej
przestrzeni ani po bokach, ani od góry, gdzie przytÅ‚aczaÅ‚y je tysi¹ce
współbraci. Pozbawione mo¿liwoSci ucieczki, uderzaÅ‚y w kamieñ, po-
nosz¹c Smieræ niejako instynktownie, nie zaS z chêci popeÅ‚nienia zbio-
rowego samobójstwa. Nie umierały z własnej woli  po prostu nie mia-
Å‚y dok¹d uciec. Niebo byÅ‚o nimi zatÅ‚oczone.
Po chwili odgÅ‚os maÅ‚ych ciaÅ‚ uderzaj¹cych o kolumnê zacz¹Å‚ cich-
n¹æ, choæ zamieæ czarnych ksztaÅ‚tów przelatywaÅ‚a obok z niezmienn¹
intensywnoSci¹. Wreszcie i ten dxwiêk prawie ustaÅ‚. Wkrótce ju¿ tylko
tysi¹ce kyrenów mijaÅ‚y sÅ‚up, potem setki. Niebo pojaSniaÅ‚o, czerñ ustê-
powaÅ‚a miejsca bÅ‚êkitowi. PojawiÅ‚o siê kilka chmurek. Z prawej strony
Obi-Wan znów widziaÅ‚ skulone postacie Barrissy i Bulgana, siedz¹cych
pod niewzruszon¹ tarcz¹ jijitów.
Zaledwie ostatni maruderzy przelecieli, wSciekle trzepocz¹c skrzy-
dÅ‚ami, aby dogoniæ główne stado, podró¿ni opuScili swoje schronienia,
by spotkaæ siê znowu w radosnej i spokojnej atmosferze. Napiêcie
i zmêczenie ulotniÅ‚y siê w obliczu ulgi, jak¹ odczuwali. Nikt nie ucier-
piaÅ‚, choæ ciekawski Anakin dostaÅ‚ kyrenem w twarz, kiedy wychyliÅ‚
siê na uÅ‚amek sekundy zza kolumny chroni¹cej jego i Kyakhtê. Nie-
wielkie zadrapanie na czole było jedynym Sladem, jaki pozostał po jego
krótkim na szczêScie spotkaniu z lec¹cym stworzonkiem.
Có¿, przynajmniej siê nauczyli, ¿e niebezpieczeñstwo nie zawsze
nadchodzi od strony potê¿nych i groxnych, ale równie¿ tych maÅ‚ych
i czêsto nie dostrzeganych.
Ogromne stado po¿ywiaÅ‚o siê z podziwu godn¹ precyzj¹. Tylko pod
le¿¹cymi suubatarami zostaÅ‚o trochê zgniecionej trawy. Wszystkie inne
xdxbła stały pionowo, dokładnie ogolone z dojrzałych nasion. Jak okiem
siêgn¹æ, trawa wygl¹daÅ‚a tak, jakby zostaÅ‚a Swie¿o skoszona ogromn¹
kosiark¹.
Wkrótce te¿ okazaÅ‚o siê, dlaczego tak wczeSnie ustaÅ‚ odgÅ‚os ciaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl
  • comp
    IndeksCandace Steele 01 Płomienne Pragnienie (nieof.) Dean CameronKoontz R. Dean Braciszek OddDean Ing Soft TargetsKoontz Dean R. Braciszek OddAlan Burt Akers [Dray Prescot 21] A Fortune for Kregen (pdf)Alan Dean Foster Flinx SS Snakes EyesFoster, Alan Dean Icerigger 2 Mission to MoulokinAlan Dean Foster The Chronicles of RAlan Dean Foster Icerigger 1Sarbacker Samadhi The Numinous And Cessative in Indo tibetan Yoga
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mediatorka.pev.pl
  • Cytat

    Długi język ma krótkie nogi. Krzysztof Mętrak
    Historia kroczy dziwnymi grogami. Grecy uczyli się od Trojan, uciekinierzy z Troi założyli Rzym, a Rzymianie podbili Grecję, po to jednak, by przejąć jej kulturę. Erik Durschmied
    A cruce salus - z krzyża (pochodzi) zbawienie.
    A ten zwycięzcą, kto drugim da / Najwięcej światła od siebie! Adam Asnyk, Dzisiejszym idealistom
    Ja błędy popełniam nieustannie, ale uważam, że to jest nieuniknione i nie ma co się wobec tego napinać i kontrolować, bo przestanę być normalnym człowiekiem i ze spontanicznej osoby zmienię się w poprawną nauczycielkę. Jeżeli mam uczyć dalej, to pod warunkiem, że będę sobą, ze swoimi wszystkimi głupotami i mądrościami, wadami i zaletami. s. 87 Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com